Z kurierem po sosnowcu
Zielone pogranicze Będzina, Dąbrowy Górniczej i Sosnowca sprawia wrażenie oazy spokoju. Nieco odludne położenie, bujna przyroda i budzące zachwyt widoki dają poczucie piękna i swobody.
Malownicze pozostałości kamieniołomów dodatkowo przydają temu uroczemu zakątkowi aury tajemniczości. Wilcza Góra, bo tak zowie się to miejsce, nie zawsze jednak była taka sielska. Dawnymi czasy poprzez wzniesienie przebiegała ważna droga łącząca Małopolskę ze Śląskiem i krajami zachodniej Europy. Jeszcze na mapach z końca XVIII stulecia jest ona zaznaczona jako główny trakt biegnący z Będzina przez Zagórze, Porąbkę, Długoszyn, Trzebinię i Krzeszowice do Krakowa. Nic zatem dziwnego, że tuż przy ruchliwym gościńcu od zawsze istniała karczma będąca świadkiem naszej opowieści.
Posłuchajcie…
„Przy dzisiejszej drodze wiodącej z Zagórza do Będzina, pod samą granicą będzińską, po prawej stronie widnieje wzgórze ze śladami dawnego kamieniołomu, które niegdyś zwało się Wilcza Góra.
Przed wielu laty na wschodnim stoku wzgórza stała samotna karczma, lecz często i licznie odwiedzana przez mieszkańców Starej Dąbrowy, Małobądza i Zagórza, którzy w porze letniej każdej niedzieli zbierali się tutaj na pogwarkę lub na tany przy dźwiękach muzyki.
Pewnej niedzieli zaszedł do tej karczmy Pietrek Przystalik z Zagórza, wiodąc ze sobą swą narzeczoną Małgosię Skrzypczykównę, słynącą z urody na całą okolicę. Ku tej parze w czasie tańca kierowały się zazdrosne, nienawistne nawet spojrzenia ze strony dziewek i chłopców, one bowiem zazdrościły Małgosi piękności i tego, że wszyscy parobcy tylko na nią patrzeli i o jej względy się ubiegali. Parobcy zaś niezadowoleni byli z tego, że Skrzypczykówna tylko z Przystalikiem przestawała, a o nich tyle dbała, co o zeszłoroczny śnieg.
Gdy w inne niedziele panowała w karczmie niezamącona wesołość i ochota, to tej niedzieli zaległ klepisko w karczmie ponury nastrój, ochota do tanów zmalała i ucichły gwary. Z owych dąsów dziewek i parobczaków nie byłoby może nic wyniknęło, gdyby nie zjawił się, na nieszczęście, diabeł w osobie obcego, dorodnego młodzieńca, który ciągle prosi do tańca Małgosię, pobudzając tem Pietrka do złości, a innych do drwin z niego, iż dał sobie odbić dziewuchę obcemu.
Zazdrosny chłopak początkowo milczał, lecz potem zaczął naglić narzeczoną do jak najszybszego powrotu do domu, ale ona prosiła go, by chwilkę jeszcze pozwolił jej zostać, aby ostatni jeszcze raz mogła zatańczyć z pięknym parobczakiem.
Gdy taniec się skończył, Małgosia jeszcze ociągała się z wyjściem, więc Pietrek wyciągnął ją gwałtem z karczmy i skierował się do domu.
Droga wiodła przez wzgórze. Idąc do domu, Pietrek czynił narzeczonej gorzkie wymówki za to, że tyle tańczyła z nieznajomym i tak się do niego pięknie uśmiechała, zaś o narzeczonym zupełnie zapomniała. Zniecierpliwiona wyrzutami Małgosia, zaczęła z kolei wymyślać Pietrkowi i wypominać mu jego ubogie pochodzenie.
Rozeźlony i rozżalony Przystalik zapamiętał się, chwycił dziewczynę za szyję, rzucił na ziemię i począł dusić. Było to właśnie już na szczycie wzgórza. W tej chwili, gdy Małgosia wyzionęła ducha, uduszona rękami narzeczonego, rozległ się w powietrzu przeraźliwy, szyderczy śmiech diabła, który na okrutnym wilczysku przybywał wśród świstu wichru.
Wystraszony Pietrek spostrzegłszy, że diabeł ma twarz owego dorodnego parobczaka z karczmy, w przerażeniu zaczął uciekać w stronę karczmy. Zaledwie jednak zdołał uczynić kilka kroków, gdy wilk rzucił się na niego, kalecząc pazurami łap i kłami paszczy. Bronił się nieszczęsny Pietrek jak mógł, lecz został pokonany i wciągnięty przez wilka w głęboką szczelinę wzgórza, w którą wszedł również i diabeł.
Na drugi dzień znaleziono na wzgórzu martwe ciało Małgosi i nieprzytomnego Pietrka w głębokiej jamie, srodze pokaleczonego.
Gdy ten przyszedł do przytomności, opowiedział ludziom całą przygodę i prosił, by go żywcem pogrzebano w owej jamie, w której go ludzie znaleźli. Jednak prośbie jego odmówiono. Małgosię pochowano na cmentarzu w Mysłowicach, zaś Pietrek umknąwszy kary, poszedł w świat i dopiero po kilkudziesięciu latach wrócił jako starzec, by zemrzeć na wzgórzu, gdzie dopuścił się zabójstwa. Litościwi ludzie pochowali go w jamie, w której pragnął być żywcem pochowany – a wzgórze nazwano Wilczą Górą, iże tam, szatan na wilku jeździł.
Omijano je przez długie lata z trwogą, jako siedlisko nieczystych sił. Ilekroć usiłowano postawić na mogile Pietrka krzyż, zawsze w nocy coś go wyrwało z ziemi i odnosiło w różne strony.
Karczma leżąca podle wzgórza istniała jeszcze długo, lecz i tę ludziska omijali ze strachem. Jej arendarz nie mając co robić, opuścił ją wreszcie, porzucając na pastwę losu. Stała przez kilkadziesiąt lat pustką, aż około roku 1860 spłonęła doszczętnie od uderzenia pioruna”. *
Dzisiaj niezwykle trudno określić lokalizację owej gromem rażonej austerii. Posiłkując się jednak tzw. mapą Hempla z 1856 roku, można przyjąć, że znajdowała się ona w rejonie należącej do Dąbrowy Górniczej ulicy Kamiennej – w pobliżu nieistniejącego już zagórskiego przysiółka Wańczyków. Może warto zatem wybrać się w teren, aby odszukać choćby symboliczne ślady tej budowli? Odnalezienie szczytu Wilczej Góry również nastręcza pewne trudności. Na skutek eksploatacji kamienia wysokość wzniesienia dość znacznie zmalała. Obecnie wynosi ok. 280 m n.p.m. Dość radykalnie zmienił się także kształt oraz gabaryty gory, co sprawia, że dzisiaj wygląda dużo skromniej niż przed wiekami.
Biorąc pod uwagę wspomniane utrudnienia, poszukiwanie wierzchołka góry oraz pozostałości zaginionej karczmy, może być nie lada wyzwaniem dla tropicieli tajemnic zagłębiowskiej historii. Przy okazji eksploracji można pokusić się o odszukanie wiekowego traktu królewskiego, czyli ulicy Krakowskiej oraz jej przedłużenia w kierunku Józefowa. Czyżby właśnie tędy przebiegała słynna transeuropejska Via Regia? Być może najbardziej zdeterminowani poszukiwacze przygód natrafią nawet na przywalony głazem, legendarny „grób wilkołaka”? Nie należy przy tym zapomnieć o spenetrowaniu ulicy… hm… nomen omen Wilczej. Jednak aby w pełni poczuć klimat tragicznych wydarzeń sprzed około 200 lat, koniecznie trzeba wybrać się na „mityczną” Wilczą Górę. Sprawdźcie sami, jak tam jest… Uważajcie jednak na siebie! Autor doświadczony na własnej skórze odradza zapuszczanie się w te naznaczone działaniem mocy nieczystych okolice. Zwłaszcza nocą oraz w mgliste listopadowe wieczory…
Na pólnocnym stoku Wilczej Góry
Wilcza Góra w szacie wiosennej
Fragment tzw. mapy Hempla z 1856 roku.
Najdłuższa z dróg zaznaczonych w górnej części kadru to dzisiejsza ulica Krakowska w Będzinie.
Droga na szczyt
W barwnej jesiennej szacie
Autoportret autora. Tuż za horyzontem znajduje się osiedle Mydlice
Tekst i zdjęcia: Artur Ptasiński
Centrum Informacji Miejskiej w Sosnowcu, ul. Warszawska 3/20, tel. 32 265-60-04, e-mail: cim@um.sosnowiec.pl
* Legenda pochodzi z książki Mariana Kantora-Mirskiego pt. „Z przeszłości Zagłębia Dąbrowskiego i okolicy”, Sosnowiec 1931.