Nie wyobrażamy sobie wakacji bez kultowych serialów takich jak „Wakacje z duchami”, „Podróż za jeden uśmiech” czy „Stawiam na Tolka Banana”. Produkcje z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych łączy osoba stojącego za kamerą reżysera. To oczywiście wybitny sosnowiczanin, nieżyjący już Stanisław Jędryka. Gdyby żył, 27 lipca obchodziłby swoje dziewięćdziesiąte urodziny.
– Dla tych, którzy dziś są młodzi, te filmy są atrakcyjne, bo opowiadają o rzeczywistości nieznanej, a starszym przypominają lata dziecięce i młodość. Dla mnie to też niespodzianka, ale i satysfakcja oraz przyjemność, że te czarno-białe staruszki po czterdziestu paru latach jeszcze są oglądane – mówił o swojej twórczości Stanisław Jędryka w 2013 roku w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim”. Reżyser spotkał się wówczas w sosnowieckiej bibliotece z mieszkańcami swojego rodzinnego miasta. Pewno sporo było wśród nich mieszkańców Starego Sosnowca, w którym reżyser mógł poszukiwać swoich korzeni. Nie bez trudności.
Rodzinny dom Stanisława Jędryki znajdował się przy ul. Wiejskiej 26. Wiejska nosi dzisiaj imię matki Teresy Kierocińskiej, ale domu z tym numerem próżno tam szukać. Okolica zmieniła się nie do poznania w latach siedemdziesiątych, gdy stara zabudowa zniknęła, a na jej miejscu zaczęło powstawać osiedle Piastów. Klasztor sióstr karmelitanek mieści się pod numerem 25, więc można domniemywać, że to ta okolica. Zwłaszcza, że w książce „Miłości mojego życia” wspomina zanikłą dzisiaj ulicę Szczodrą, która znajdowała się w rejonie bloku przy ulicy Matki Teresy Kierocińskiej 27.
Na Starym Sosnowcu rodzice przyszłego reżysera Karolina i Józef prowadzili sklep kolonialny. W domu mieszkał też przyrodni brat Stefan i służąca Helena. Dopiero po latach Jędryka dowie się, że to jego prawdziwa matka. Karolina i Józef nie mogli mieć dzieci, więc najpierw wzięli na wychowanie Stefana, a potem syna Heleny, która pochodziła spod Opoczna, rodzinnych stron Józefa. Reżyser nigdy nie dowiedział się, kto był jego prawdziwym ojcem. Ten miał ponoć stchórzyć, gdy dowiedział się, że dziewczyna jest w ciąży, a gdy przemyślał sprawę i chciał się zająć nią i dzieckiem, ta uniosła się honorem i nie chciała pomocy od niego.
Jędryka wychowuje się w wielokulturowym Sosnowcu. Przyjaźni się z córką żydowskich sąsiadów. Gdyby wybucha wojna, widzi jak rodzina przenosi się do getta na Środuli. Niemcy aresztują też zaangażowanych w działalność konspiracyjną Karolinę i Józefa, jednak udaje się ich wyswobodzić. Gdy kończy się wojna, Jędryka ma dwanaście lat. To wtedy brat Stefan zabiera go do kina Roxy, jak wówczas nazywała się popularna Muza, na radziecki film „Sekretarz rejkomu” o działaczu partyjnym organizującym antyniemiecki ruch oporu. To w statystykach jeden z najczęściej wyświetlanych wówczas w Polsce filmów. Ale nie tylko takie filmy się oglądało. Jędryka wspominał też słynną „Gildę” z Ritą Hayworth wyświetlaną w kinie Momus na Pogoni.
Na Starym Sosnowcu Jędryka kończy III Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Prusa. Szkoła, która w swojej historii trochę po Sosnowcu wędrowała, wówczas mieściła się przy starososnowieckiej ul. Dziewiczej. Po maturze dość niespodziewanie dla wszystkich zdecydował się na szkołę filmową. Na łódzką uczelnię dostał się za pierwszym razem, co nie udało się wielu znanym aktorom i reżyserom. W Łodzi studiował m.in. z Kazimierzem Kutzem, Wiesławem Zdortem i Jerzym Gruzą. Razem z nimi rozwijał swą inną pasję, którą była piłka nożna. Jeszcze w Sosnowcu Stanisław Jędryka był kapitanem drużyny juniorów ówczesnej Stali Sosnowiec, był też powoływany do reprezentacji Polski juniorów.
– Stasio fenomenalnie grał w piłkę. Nikt w szkole nie miał takiej zawziętości. Był defensywnym pomocnikiem. Jego nie można było przejść – wspominał podczas tamtego spotkania w sosnowieckiej bibliotece Kazimierz Kutz, wybitny reżyser i przyjaciel Stanisława Jędryki.
Wygrało jednak kino. W 1956 roku Stanisław Jędryka kończy studia na Wydziale Reżyserii Filmowej i Telewizyjnej Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi.
– Dwie rzeczy zdecydowały, że wybrałem film. Jedna to to, że to było moją pasją. Chciałem się temu poświęcić i oddać, a druga, że sport wymagał pełnego poświęcenia się, a w tamtych czasach nie dawał możliwości zarabiania na życie – mówi reżyser w wywiadzie dla lokalnej telewizji z Opoczna.
Pracę na planie filmowym, nie licząc kroków stawianych jeszcze w łódzkiej filmówce, Jędryka rozpoczął od kina dorosłego. „Dom bez okien” z m.in. Wiesławem Gołasem czy Danutą Szaflarską, którego akcja toczy się w środowisku cyrkowców trafił nawet na festiwal w Cannes, gdzie jednak przyjęty chłodno. Kolejny obraz Stanisława Jędryki był już przeznaczony dla młodego widza. Mowa o „Wyspie złoczyńców”, czyli ekranizacji pierwszej z popularnego cyklu powieści o Panu Samochodziku. Niedługo po niej rozpoczęła się seria produkcji, które wszyscy wspominamy z nostalgią i do których chętnie wracamy. Serial „Do przerwy 0:1” ( i jego filmowa wersja „Paragon gola”) opowiadał o młodych warszawskich piłkarzach, nieśmiertelna „Podróż za jeden uśmiech” pokazywała podróż Poldka i Dudusia z Krakowa na Hel, a z „Wakacji z duchami” do dziś pamiętamy słowa „Przebacz mi Brunhildo!”. W innym tonie było już „Szaleństwo Majki Skowron” czy „Zielona miłość”. Powrotem reżysera w rodzinne strony były za to „Zielone lata” będące adaptacją powieści innego sosnowiczanina Jerzego Przeździeckiego „Troje znad czarnej rzeki”. Film był, zresztą, kręcony w Sosnowcu, w Konstantynowie i na Środuli. Do swojego rodzinnego miasta Stanisław Jędryka zawsze z chęcią wracał. Dopóki pozwalał mu na to stan zdrowia, chętnie przyjeżdżał, odwiedzał rodzinne kąty i spotykał się z mieszkańcami. Zmarł w 2019 roku, został pochowany na warszawskich Powązkach. Imię reżysera nosi dziś w Sosnowcu ulica przy nowym osiedlu w rejonie ulicy Traugutta.
fot. Zagłębiowska Mediateka