150 lat mija w tym roku od przybycia na teren dzisiejszego Sosnowca rodziny Schoenów. Fabrykanci z branży włókienniczej na stałe wpisali się w historię miasta i choć rodzina wyjechała z miasta tuż przed końcem II wojnie światowej, to do dziś nie brakuje śladów ich życia i działalności. O Schoenach w Sosnowcu opowiada Agata Muszyńska z Pałacu Schoena Muzeum w Sosnowcu
fot. zbioru Pałacu Schoena Muzeum w Sosnowcu
„To po prostu stacja kolejowa z niewielką liczbą mieszkańców” – tak o pierwszym spotkanie z Sosnowcem pisała w swych wspomnieniach Fanny Schoen-Lamprecht. Schoenowie przyjeżdżając 150 lat temu do Sosnowca wiedzieli, że zagoszczą tu na dłużej, a ich losy splotą się z losami miasta, czy był to jednak przystanek na mapie ich interesów?
Pierwszy rekonesans Schoenów po okolicach Sosnowca miał miejsce na początku lat 70. XIX wieku. W 1875 roku Franz Schoen kupił w Sosnowcu grunt, stąd właśnie 150. rocznica przybycia tej rodziny do miasta. Dwa lata później wybuchła wojna celna między Rosją a Prusami. Rosjanie nałożyli bardzo wysokie cła na towary importowane z Niemiec. Efekt był taki, że przestała się opłacać sprzedaż na chłonny rynek rosyjski towarów zza granicy. Schoenowie potrzebowali więc miejsca, aby swoją fabrykę ulokować na terenie Rosji. Było dla nich za daleko, aby dalej mieszkać w Saksonii, a pracować tutaj. Wiadomym było więc, że będą tu na stałe, a przynajmniej przez większość życia. Fanny Lamprecht miało tutaj wcale nie być. Z jej braci Franz miał żonę, ale Ernst był i pozostał do końca życia starym kawalerem. Siostrę wysłano więc, aby urządziła mu dom i zatrudniła służbę. Fanny zakochała się jednak w Paulu Lamprechcie, który w Sosnowcu wybudował papiernię, wyszła za niego za mąż i zakotwiczyła w mieście, chociaż przez całe życie (zmarła w 1946 r. w Sosnowcu – red.) się z nim nie utożsamiała. Wynikało to z niemieckiej i protestanckiej tożsamości, w której została wychowana. Zawsze uważała, że w Saksonii było lepiej. Nie miała też dobrego zdania o polskich robotnikach, chociaż uważała ich za pracowitych.
Co wiemy o Schoenach z okresu sprzed przyjazdu do Sosnowca?
Pochodzili z Werdau w Saksonii. Już w I połowie XIX wieku wyrośli na znaczących przedsiębiorców. Christian Gotlieb Schoen był pierwszym, który tak mocno rozwinął rodzinny majątek. Jego wnuki, m.in. Fanny, Franz i Ernst, ale też Bruno czy Robert rozpierzchli się po świecie, bo oprócz Werdau i Sosnowca, mieli też interesy w Zwickau i Moskwie. Działali praktycznie w całej Europie Środkowo-Wschodniej. W Werdau Schoenowie byli rodziną szanowaną i zamożną. Gdy interesy w Sosnowcu nie szły, to stamtąd zawsze płynął zastrzyk finansowy.
Gdy Franz i Ernst przyjeżdżają do Sosnowca nie ma fabryk, nie ma też pałaców. Jak wyglądał ich początek?
Gdy powstała fabryka przy dzisiejszej ul. Chemicznej, to teren ten był określany jako Pustkowie Środulka. Tu naprawdę nie było nic. Była linia kolejowa i niewiele więcej, bo Sosnowiec nie był jeszcze miastem. W przyznaniu praw miejskich w 1902 roku, Schoenowie mieli zresztą swój udział. Na początku zamieszkali w zwykłych, mało reprezentacyjnym budynku. Racjonalnie gospodarowali pieniędzmi. Wiedzieli, że najpierw muszą zbudować coś, co przyniesie im dochód, a dopiero potem budować pałace. Najpierw 1879 roku powstała fabryka w Sielcu, a potem w 1886 roku ta na Środulce – późniejszy Intertex. Pałace to historia dopiero z przełomu XIX i XX wieku.
W XIX wieku w Sosnowcu swoje włókiennicze imperium rozwijała również rodzina Dietlów. Dietlowie i Schoenowie rywalizowali czy jednak lubili i przyjaźnili?
Nie było między nimi rywalizacji. Dzisiaj mamy zakazane kartele, ale wtedy nie było problemem, aby takie tworzyć i dzielić rynek. Jedni nie przeszkadzali drugim tym bardziej, że ich fabryki produkowały różny rodzaj przędzy. Trzymali się też razem ze względów kulturowych i religijnych. Wspólnie zakładali szkoły, spotykali się na balach i rautach. Nic nie wiemy o żadnych niesnaskach. Obie rodziny zmagały się z tymi samymi problemami. Dla obu rosły te same wymagania władz carskich, bo by prowadzić tu interesy, najpierw trzeba było przyjąć obywatelstwo rosyjskie, a potem zdawać egzaminy z języka rosyjskiego.
W „Ziemii obiecanej” stary Miller, którego w filmie zagrał Franciszek Pieczka, mieszka w prostej chałupie, ale obok stoi wspaniały, ale pusty pałac. „Wszyscy budują pałace, to ja też. Ludzie mają wiedzieć, że Miller ma pieniądze i ma pałace” – mówi. I Dietlowie, i Schenowie wybudowali je przy torach kolejowych, żeby z pociągów można było podziwiać ich bogactwo, ale czy pałace nie były dla nich jak dla Millera formą rywalizacji?
Pałace były oczywiście elementem prestiżu, ale nie mamy informacji o tym, żeby toczyła się jakaś dotycząca ich rywalizacja. Historia Pałacu Ernsta Schoena, w którym dziś mieści się muzeum, sięga lat 90. XIX wieku, ale ostatecznie prace zakończyły się później, bo był jeszcze wykańczany i wyposażany. Mamy rachunki z Łodzi i Wrocławia, gdzie kupowano całe umeblowanie. W 1903 roku był już gotowy pałac w Sielcu, późniejszy sąd. Architektem pałacu na Środulce był prawdopodobnie Karl Grosser, ale nie jest to do końca potwierdzone. Niedługo potem – w 1905 roku – powstał Pałac Wilhelma, który w zasadzie jest willą, a dziś w rękach prywatnych. Pałac w Sielcu był w posiadaniu rodziny najkrócej, bo już w latach 20. XX wieku został sprzedany władzom miejskim na potrzeby sądu.
Przełom XIX i XX wieku to czas, gdzie z jednej strony robotnicy zaczynają upominać się o lepsze warunku pracy i życia, z drugiej – nowe oblicze przyjmuje walka Polaków o odzyskanie niepodległości. Jak Schoenowie odnosili się do spraw polskich?
Pierwsze pokolenie Schoenów, w tym Fanny Lamprecht, w ogóle nie zauważa walki o niepodległość. Odnotowuje wystąpienia robotników, w tym rewolucję 1905 roku, ale tylko aspekt ekonomiczny i jest zdziwiona, o co tym robotnikom tak naprawdę chodzi. Ich dążenia Polaków nie dotyczą, bo oni ponosząc wysokie opłaty, przejeżdżają przez most w Modrzejowie do Mysłowic, żeby poczytać niemieckie gazety. Czują się Niemcami i mają swoją Saksonię. Wszystko to jest dla nich niezrozumiałe. Natomiast kolejne pokolenia zaczynają się polonizować. Mają polskich znajomych i kolegów. Niemieckiego uczą się w domu, rosyjskiego w szkole, a polskiego w fabryce, bo muszą się przecież porozumieć z robotnikami. Wchodzą też z Polkami i Polakami w koligacje małżeńskie. Warto dodać, że przykrym wydarzeniem dla rodziny była śmierć Oskara Schoena, który został zastrzelony w czasie wydarzeń rewolucji 1905 roku.
Przychodzi rok 1918. Polska odzyskuje niepodległość. Zmienia się wiele w sensie politycznym, ale i ekonomicznym, bo Schoenowie tracą dotychczasowe chłonne rynki zbytu w Rosji.
Już I wojna światowa spowodowała problemy w tym zakresie. Franz zmarł w 1918 roku, a Ernst w 1919 roku, więc w nowej sytuacji główną rolę grali już syn Brunona Wilhelm Schoen z żoną Elzą. Był postacią bardzo szanowaną w społeczeństwie. Bardzo dobrze odnosił się do Polaków i był lojalny wobec polskich władz. Okres międzywojenny to też kryzys gospodarczy lat 30., który nie pozostał bez wpływy na interesy rodziny. Zmieniła się też struktura, bo Dom Handlowy C.G.Schoen zastąpiła spółka akcyjna, w wszystko w celu optymalizacji majątkowej. W czasie II wojny światowej Schoenowie pomagali Polakom i Żydom. Zostali też przez Niemców wpisani na volkslistę, bo Niemcy uważali, w Rejencji Katowickiej, do której włączono też Zagłębie, nie ma Polaków, tylko spolonizowany żywioł niemiecki. Znalezienie się poza Volkslistą oznaczało wyrok śmierci. Po wojnie poszczególni członkowie rodziny zostali zrehabilitowani. Zachowały się dokumenty i relacje z tego okresu.
Rok 1945 to koniec Schoenów w Sosnowcu. Z jednej strony nie spodziewali się chyba, że pobyt ich rodziny w mieście całkowicie się skończy, z drugiej jako inteligentni ludzie spodziewali się chyba, co może im przynieść wkroczenie tu Armii Czerwonej.
Zmiany dotyczyły wszystkich obywateli, a przemysłowców i posiadaczy majątków zwłaszcza. Sytuacja była trudna, bo dla Rosjan Schoenowie byli Niemcami, dla Niemców – Rosjanami, a dla nowych polskich władz jednocześnie burżuazyjnymi przemysłowcami i zaborcami. Schoenów nie było już tutaj w styczniu 1945 roku. Wyjechali wcześniej uciekając w popłochu. Ich majątek został znacjonalizowany. W 1946 roku weszli tutaj urzędnicy i spisali cały majątek. Ten spis zachował się i zachował do tej pory. Rodzina, tak jak rodziny innych przemysłowców, przez wiele lat po wojnie miała nadzieję na zwrot majątku, ale do tego nigdy nie doszło. Większość Schoenów ułożyła sobie życie na zachodzie, część została w Polsce. Potomkowie Schoenów żyją dziś w Warszawie, a potomkowie bezpośrednio Wilhelma Schoena w Portugalii, Brazylii i Meksyku. Mamy z nimi kontakt. Same pałace na Środulce (ten na Sielcu cały czas mieścił sąd) po wojnie pełniły różne funkcje – był tutaj żłobek, przedszkole, włókiennicza zawodówka, klub studencki Zameczek i mieszkania robotnicze. Dopiero w latach 80. postanowiono zorganizować tu muzeum. Początkowo miał tu być Muzeum Ruchu Robotniczego. Prawie nic już wtedy nie zostało z majątku Schoenów. Do dziś nie zachowało się nic poza biurkiem i żardinierą na donicę. Mamy tylko kilka oryginalnych zdjęć Schoenów, większość mogli zabrać ze sobą podczas wyjazdu. Dobrze, że zachowała się elewacja i monodram S na jednej z baszt, a także witraże.
150-lecie przyjazdu Schoenów do Sosnowca to przyczyna wystawy, którą przygotowujecie. Kiedy wernisaż?
Wystawa zostanie otwarta 8 maja, będzie czynna do 3 sierpnia. Będzie można ją także zobaczyć podczas Nocy Muzeów. Pokażemy sporo dokumentów i listów rodzinnych, planów fabryk i pałaców, zarówno z naszch zbiorów, jak i Archiwów Państwowych, głównie w Łodzi i Katowicach.. Chcemy skupić się nie tylko na samych Schoenach, ale i na tym, jaki mieli wpływ na miasto i jego mieszkańców. Swoje miejsce na wystawie znajdą też robotnicy i służba pałacowa, pokażemy też ciąg produkcyjny w przędzalni i zrekonstruowane pomieszczenia pałacowe. Ważnym elementem wystawy będzie możliwość odsłuchania wspomnień zarówno samych potomków Schoenów, jak i mieszkańców Sosnowca, którzy pamiętają tę rodzinę lub w ich rodzinach zachowały się jakieś wspomnienia. Mamy już grupę takich osób, ale jeśli ktoś z sosnowiczan chciałby się jeszcze takimi wspomnieniami podzielić to zapraszamy do kontaktu pod numerem telefonu 32 363 45 17 lub mejlem historia@muzeum.org.pl