„Ziemię obiecaną” Władysława Stanisława Reymonta kojarzymy częściej nie z powieścią, a nominowanym do Oscara filmem Andrzeja Wajdy. Teraz opowieść o trójce przyjaciół zakładających fabrykę na scenę przenieść zamierza nasz Teatr Zagłębia. Rozmawiamy o tym z JACKIEM JABRZYKIEM, dyrektorem artystycznym sosnowieckiej sceny.
fot. Jeremi Astaszow/Teatr Zagłębia
W Teatrze Zagłębia od kilku tygodni trwają intensywne przygotowania do kolejnej premiery, która odbędzie się 14 czerwca. Tym razem będzie to „Ziemia obiecana” Władysława Reymonta. Skąd taki pomysł, by właśnie teraz pokazać tę opowieść o bezwzględnym kapitalizmie, upadku wartości i zatraceniu człowieczeństwa w pogoni za zyskiem?
Akcja powieści toczy się w Łodzi, ale równie dobrze mogłaby to być opowieść o Sosnowcu. Rozwój jednego
i drugiego miasta to właściwie historie równoległe, oba miasta są bardzo do siebie podobne. Przełom XIX i XX wieku to gwałtowny rozwój miast i przemysłu, na rodziny drapieżnego kapitalizmu i zmierzch dawnego świata. Dla nas umieszczenie akcji „Ziemi obiecanej” w Sosnowcu w pewnym sensie było oczywiste. Tym bardziej, że do tej pory w Teatrze Zagłębia nie było adaptacji tej powieści. Tekst Reymonta wydał nam się niezwykle aktualny również dla tego, że obecnie mamy do czynienia z podobną sytuacją społeczno-polityczną, co sto lat temu. Wtedy i teraz czasy były burzliwe, pełne konfliktów, napięć, z majaczącą perspektywą zbliżającej się wojny. Tam ten świat się zmieniał i nasz, ponad sto lat później, tak że przechodzi zmiany. Niektóre diagnozy i intuicje Reymonta poraża ją swoją aktualnością. Dzisiaj nowoczesne technologie dochodzą do głosu, powstają nowe gałęzie przemysłu i do zagospodarowania jest cała sfera przestrzeni wirtualnej. Globalny rynek i wielkie firmy to także korporacyjny wyzysk i nierówności społeczne. Znajdujemy się w procesie zmiany, choć jej efekty są jeszcze
trudne do określenia.
Czy możemy spodziewać się współczesnej interpretacji dzieła noblisty?
Przystępując do pracy nad „Ziemią obiecaną”, zastanawialiśmy się, jaką perspektywę przyjąć przy opowiadaniu tej historii. Od razu nasunęły się dwie możliwości. Pierwsza to spojrzenie historyczne i zrobienie spektaklu kostiumowego o mieście i jego mieszkańcach z przełomu XIX i XX wie ku, czyli opowiedzenie tej historii tak, jak to zrobił Andrzej Wajda w filmie. Druga opcja to przyjrzenie się opowieści o początkach kapitalizmu ze współczesnej perspektywy. Tę drogę wybraliśmy. Pracując nad spektaklem, myślimy równolegle z Reymontem, diagnozując problemy społeczne, które przyniósł kapitalizm, ale patrzymy też w naszą przyszłość. Sam pisarz nie wiedział, w którym kierunku pójdzie świat, ale próbował to przewidzieć. Twórcy przedstawienia wychodzą z podobnego założenia. Stoją w podobnym miejscu i zastanawiają się, co jeszcze przed nami, na co musimy się przygotować i jakie będą skutki zachodzących zmian.
„Muszę mieć pieniądze… dużo pieniędzy. Wszystko inne przyjdzie potem”, twierdził cyniczny Karol Borowiecki. Czy na scenie będziemy śledzić losy trójki przyjaciół, którzy wykorzystując spryt, inteligencję i podstęp za wszelką cenę zamierzają zbudować własną fabrykę i zdobyć fortunę opartą na niewolniczej pracy robotników?
Spektakl będzie adaptacją powieści. Staramy się przenieść na scenę wydarzenia, decyzje i działania, które doprowadziły do gorzkiego finału. Istotnym kontekstem będzie również miejsce akcji – premiera spektaklu odbędzie się w Banku Sztuki przy ulicy Małachowskiego w Sosnowcu, czyli w przedwojennym budynku, w którym do niedawna mieścił się bank ING. Od pewnego czasu obiekt znajduje się w rękach prywatnych, a jego właściciel chce stworzyć tu przestrzeń, która będzie łączyła biznes i sztukę, czyli Bank Sztuki właśnie. Nasza premiera niejako zainauguruje działalność tego miejsca. Spektakl na stałe będziemy pokazywać w tym budynku, który – co ciekawe – przypomina kościół. Jest zbudowany na planie krzyża, ma trzy nawy, a w centralnym punkcie znajduje się kopuła. Można powiedzieć, że jest to świątynia pieniądza, co oczywiście ma symboliczne znaczenie w kontekście naszego spektaklu. Bohaterowie powieści Reymonta mają przecież właściwie jeden cel – za wszelką cenę chcą być
bogaci. Nieprzyzwoicie wręcz bogaci. By tak się stało, muszą złamać wszystkie zasady. Życie ludzkie i humanistyczne wartości nie mają wtedy żadnego znaczenia. Realizując ten spektakl, chcemy zdiagnozować moment przesilenia, w którym się obecnie znajdujemy. Sprowokować siebie i widzów do odpowiedzi na pytania,
jakich wyborów dokonujemy i gdzie mogą nas one za prowadzić.
Kogo zobaczymy zatem w rolach trzech przyjaciół – polskiego inżyniera Karola Borowieckiego, młodego szlachcica bez majątku, Żyda Moryca Welta – bystrego finansisty i Niemca Maksa Bauma – syna fabrykanta?
Obsadę spektaklu stanowią nasi aktorzy. Jestem dumny, że w Teatrze Zagłębia mamy zespół, który umożliwia realizację tak rozbudowanych produkcji. Paweł Charyton zagra Karola Borowieckiego, Maksa będzie grać Aleksander Blitek, a w roli Moryca zobaczymy Tomasza Kocuja.
Czy zamiast Łodzi jednym z bohaterów spektaklu będzie Sosnowiec?
Pomysł jest taki, żeby akcja przedstawienia toczyła się w mieście, bez konkretnej nazwy. Tym miastem może być oczywiście również Sosnowiec. Warto dodać, że będziemy grać ten spektakl także w Łodzi, ponieważ otrzymaliśmy zaproszenie z Teatru Powszechnego na Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. W tym roku w Łodzi w ramach festiwalu odbędą się, prócz spektakli konkursowych, trzy pokazy mistrzowskie. Jednym z zaproszonych mistrzów będzie, obok Jana Englerta i Jana Klaty, właśnie Maja Kleczewska. Z tej okazji tydzień po naszej premierze w Sosnowcu zaprezentujemy „Ziemię obiecaną” łódzkiej publiczności.
Spektakl będzie reżyserować Maja Kleczewska. Jak udało się ją namówić, by ten spektakl zrealizować właśnie w Teatrze Zagłębia?
Okazało się, że pomysł realizacji „Ziemi obiecanej” już od dłuższego czasu chodził jej po głowie, ale myślała o innym mieście i o innym teatrze. Udało mi się ją przekonać, żeby wyreżyserowała spektakl w Teatrze Zagłębia.
Zrobienie „Ziemi obiecanej” w Łodzi wydaje się gestem dosyć oczywistym. Zrealizowanie jednak tego spektaklu w Sosnowcu, mieście o podobnym, co Łódź, genotypie, choć powszechnie nie utożsamianym z tą historią, może być ciekawym wyzwaniem. Kiedy się śledzi historię Sosnowca, okazuje się, że to miasto jest jakby wyjęte z powieści Reymonta. Ma ja szybko podchwyciła ten temat i zdecydowała się na pracę u nas. Pomógł także zbieg okoliczności. Będzie to jedna z jej ostatnich realizacji przed objęciem stanowiska dyrektorki Teatru Powszechnego, co ma nastąpić już we wrześniu tego roku. Razem z Mają współpracuje wspaniały zespół realizatorski. Aranżacją przestrzeni, scenografią i reżyserią światła zajmuje się Fabien Lédé, który pracuje z wybitnymi twórcami na całym świecie. Muzykę przygotowuje Cezary Duchnowski, stała postać Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”. Konrad Parol odpowiada za kostiumy, a powieść zaadaptował Tomasz Śpie wak, znany już sosnowieckiej publiczności chociażby z adaptacji „Korzeńca”. Nadarzyła się okazja, którą wykorzystamy, by stworzyć piękną i nieoczywistą opowieść o Sosnowcu.
Dziękuję za rozmowę.