Kontynuujemy wędrówkę przez Las Zagórski. W poprzednim artykule dotarliśmy do drogowskazu z napisem „kłoda bartna” i właśnie tutaj rozpoczniemy trzecią część opowieści.
Kłoda bartna, przy której się znajdujemy, została zawieszona we wrześniu 2022 roku na leciwym dębie szypułkowym zwanym Zbyszko. Stało się to za sprawą porozumienia, jakie zawarłem z gospodarzem terenu, czyli Nadleśnictwem Siewierz – Leśnictwem Maczki. W ten oto sposób po wiekach niebytu, niegdyś bardzo popularne bartnictwo powróciło do Puszczy Pakosznickiej oraz szerzej – na teren miasta Sosnowca.
Kłoda została zawieszona dzięki wsparciu ze strony wolontariuszy oraz strażaków z OSP Sosnowiec Porąbka. Kłodę wykonałem podczas warsztatów zorganizowanych przez Bractwo Bartne z Augustowa. Wydziałem ją w sosnowym klocu o długości 155 i średnicy 50 cm. Jako że tematyka związana z budową barci nie jest powszechnie znana, to pozwolę sobie zamieścić garść informacji na ten temat.
W korpusie kłody znajduje się podłużny prostokątny otwór zwany dłużnią. Jest on zamykany za pomocą belki zwanej dłużycą, płaszką lub zatworem. Tuż za dłużnią mieści się komora (dzienia) przeznaczona na gniazdo dla pszczół. Jest ona wykonana w taki sposób, aby grubość ścianek kłody nie była mniejsza niż 10 cm. Otwór wlotowy dla pszczół to oko. Przez oko do wnętrza kłody przełożony jest drewniany klin zwany oczkasem. Znajdują się w nim specjalnie spasowane (8 na 40 mm) otwory, przez które pszczoły dostają się do dzieni.
Oczkas jest wbity w przeciwległą ścianę, czyli plecy – na 1/3 wysokości dzieni i stanowi rodzaj „rusztowania” pod plastry miodu. Dodatkowo rusztowanie to wzmocnione jest poprzez leszczynowe patyczki, czyli snozy. Oczkas stanowi także granicę wycinania plastrów – 1/3 od góry zostawia się owadom na zimę. Górna część dzieni jest nieco zaoblona i zwie się głową. Dolna część to nogi. Podbieranie miodu i doglądanie gniazda odbywa się poprzez dłużnię. Miodobrania zwanego kleczbą dokonuje się raz w roku – tradycyjnie we wrześniu*. Kłoda przed wilgocią chroniona jest daszkiem. Nad dłużnią, pradawnym obyczajem wyciąłem swoje klejmo – cechę, czyli znak bartny. Podczas pracy korzystałem z tradycyjnych fachowych narzędzi takich jak piesznia, cieślica, skobliczka, barta oraz ze sprzętów nieco nowocześniejszych zasilanych prądem elektrycznym. Latem tego roku kłoda została zasiedlona przez pszczelą rodzinę. Odbyło się to bez mojego udziału, w sposób całkowicie naturalny. Pszczoły podczas rójki same znalazły sobie nowe lokum. Obecnie kłoda bartna jest jedną z atrakcji międzynarodowego projektu Beepathnet – Pszczela ścieżka w Sosnowcu.
Pozostawiając kłodę po lewej, kontynuujemy spacer w stronę coraz bardziej słyszalnej drogi S1. Po kilkudziesięciu metrach drogę przecina zagadkowa budowla ziemna przypominająca nieco rów przeciwczołgowy. Być może jest to przekop dawnej kopalnianej kolejki wąskotorowej lub kanał odwadniający. Idziemy dalej. Dochodzimy do prostopadle biegnącej dróżki. Tuż przed nią, po lewej stronie znajdują się pozostałości szybu Północnego KWK Porąbka – Klimontów. Pośród gąszczu możemy znaleźć ruiny podstawy wentylatorów oraz rurę szybową. Stajemy pośrodku skrzyżowania. Przed sobą mamy trasę S1. W lewo prowadzi stary szlak na kolonię Albert, Sulno i Kazimierz. W latach 80. Chodziliśmy i jeździliśmy tędy na rowerach. Wiązało się to z przekroczeniem drogi szybkiego ruchu. Wówczas ruch samochodowy na trasie był dużo mniejszy, a i najpopularniejsze w tamtym czasie pojazdy nie rozwijały nazbyt zawrotnych prędkości. Po pokonaniu drogi kierowaliśmy się w stronę Kozery**, następnie trawersując gąszcz kryjący upadową Wojciech docieraliśmy do zachodniego krańca stawu Smug. Stąd pozostawał już tylko kawałek do najcudowniejszego z sosnowieckich parków – parku „na Kaziku”. Dzisiaj zdecydowanie odradzam przekraczanie S1 w tym miejscu. Zatem począwszy od skrzyżowania przy szybie Północnym, kierujemy się drogą biegnącą na południe, czyli w prawo. Podążamy wzdłuż niemiłosiernie hałasującej S1. W pewnym momencie droga nieco meandruje. Właśnie tutaj, po obu jej stronach znajdował się rejon kopalni Mortimer. Jeszcze na przełomie lat 80. i 90. po lewej stronie drogi widoczne były dwie upadowe znane jako Mortimer IV. Ich widok robił spore wrażenie – były to dwa tajemnicze ceglane tunele pod kątem (po upadzie) wchodzące w ziemskie czeluści. Pamiętam, że ich wrota zostały zamurowane, ale jacyś nieznani sprawcy wykuli w nich otwory, przez które można było dostać się do środka. Dzięki temu mogłem osobiście sprawdzić, co kryje się w tych dziwnych budowlach. Niestety, obydwie upadowe zostały zalane wodą do dość wysokiego poziomu, więc zwiedzanie podziemnego świata nie trwało nazbyt długo. Z czasem obiekty zostały wyburzone, a ich gruzy częściowo trafiły w okolice Zagórskiej Wenecji. Po prawej stronie drogi również znajdziemy zagadkowe obiekty związane z Mortimerem IV. Upadowe Mortimera IV funkcjonowały w latach 1956 – 59 i miały długość ok 400 m. Niestety, na skutek błędnie rozpoznanego złoża natrafiono na uskok, który znacznie ograniczył możliwości wydobywcze. Fedrowanie węgla okazało się mocno nierentowne.
Opuszczając mortimerowskie zakrętasy, docieramy do skrzyżowania. Z prawej strony dochodzi leśne przedłużenie ulicy Dmowskiego wcześniej noszącej imię Rewolucji Październikowej (przez autochtonów zwanej Rewolucją lub Rewką) – wcześniej była to ulica Leśna. Mijamy skrzyżowanie, idąc na wprost i po chwili docieramy do romantycznego mostku przerzuconego przez ciek wodny zwany mało romantycznie Rowem Mortimerowskim.
W tym miejscu robimy przerwę. Proszę mi wybaczyć, że po raz drugi zostawiam Państwa w lesie. Solennie obiecuję, że następna część naszej niekończącej się opowieści będzie już ostatnią. Czwarty odcinek znajdziecie w którymś z następnych numerów Kuriera.
Tekst i zdjęcia: Artur Ptasiński
Centrum Informacji Miejskiej, tel. 32 265 60 04
*Już za czasów króla Kazimierza Wielkiego data, od której można było podbierać miód, była ściśle określona prawem. Uczynienie tego przed wyznaczonym terminem traktowane było jako przestępstwo, za które karano bardzo surowo. W późniejszych okresach termin kleczby był ustalany odrębnie na poszczególnych terenach.
** Nazwa pochodzi od nazwiska rodziny, która zamieszkiwała dom znajdujący się po lewej stronie drogi (obecnie nieistniejący). W miejscu tym można znaleźć relikty zabudowy oraz dawny staw hodowlany.