Po weekendowym pożarze odpadów w Zielonej Górze, podobnym do tego z Sosnowca z września 2020 roku, powrócił temat niebezpiecznych dla życia i zdrowia ludzi składowisk. Jak podkreślają samorządowcy, to problem nie tylko tych dwóch miast, ale wielu miast i miasteczek w całej Polsce, dlatego potrzebne są systemowe rozwiązania w tej sprawie.
Zastępca prezydenta Sosnowca Michał Zastrzeżyński podkreśla, że miasto podejmuje działania mające na celu zabezpieczenie terenu na Radosze przed kolejnymi takimi wydarzeniami.
– Teren, na którym miał miejsce pożar nie jest terenem miejskim. Należy do Skarbu Państwa i jest w wieczystym użytkowaniu firmy prywatnej. Za te odpady nie odpowiadają mieszkańcy Sosnowca, dlatego staramy się pozyskać zewnętrzne dofinansowanie tak, aby przy tym wsparciu uprzątnąć ten teren. Niestety, na tę chwilę uzyskać możemy maksymalnie 40 procent dofinansowania, a szacowany koszt utylizacji resztek odpadów i remediacji gleby przekracza 150 milionów złotych. Gmina Sosnowiec takimi środkami nie dysponuje i bez wsparcia pochodzącego z zewnątrz nie jesteśmy w stanie tych odpadów usunąć – zaznacza Zastrzeżyński.
Dominik Łączyk, pełnomocnik prezydenta Sosnowca ds. bezpieczeństwa zwraca uwagę, że pod względem legislacyjnym sytuacja związana ze składowiskami odpadów nie jest odpowiednia.
– Jako gmina podejmujemy działania dotyczące rozpoznania potencjalnych miejsc, w których odpady mogą być składowane. W sprawie terenu przy ul. Radocha miasto współpracuje ze służbami państwowymi. Na bieżąco jest on monitorowany przez patrole policji. Myślę, że działania, które podejmujemy na terenie Sosnowca pozwalają, by nie doszło tu do czegoś takiego jak w Zielonej Górze – mówi Łączyk.
Zmiany prawne i stworzenie specjalnego organu, który zająłby się nielegalnymi składowiskami odpadów postuluje poseł Mateusz Bochenek.
– Utylizacja takich odpadów powoduje ogromne obciążenia finansowe, które nie mogą spaść na samorządy, bo one zwyczajnie takich środków nie posiadają. Najczęściej o takich składowiskach dowiadujemy się, gdy wybucha pożar. Dziś nie mamy nawet zinwentaryzowanej w skali kraju ilości takich miejsc. Potrzebne są środki finansowane na te cele, ale pierwszym krokiem musi być inwentaryzacja, wyznaczenie odpowiedniego organu i współpraca z samorządem – uważa Bochenek.