Z KURIEREM PO SOSNOWCU
Artykuł ten dedykuję Panu Mieczysławowi Kleinowi – zmarłemu kilka dni temu dobremu koledze, zacnemu człowiekowi, wielkiemu fascynatowi wspaniałości tego świata.
Liga Morska i Rzeczna została powołana do życia 27 kwietnia 1924 roku. Inicjatorem jej powstania oraz główną siłą sprawczą był generał Mariusz Zaruski. Do głównych zadań organizacji należało propagowanie wszelkich zagadnień związanych ze sprawami morza, a także wspieranie rozwoju żeglugi morskiej i śródlądowej. Duży nacisk kładziono na utworzenie zamorskich kolonii osadniczych. W Brazylii powstała nawet kolonia Morska Wola.
Interesowano się również terenami w Liberii, Peru i na Madagaskarze. W roku 1930 organizacja zmieniła nazwę na Liga Morska i Kolonialna.
Na obszarze dzisiejszego miasta funkcjonowały dwa odziały LMiK: w Sosnowcu oraz w Niemcach (Ostrowach Górniczych). Dzisiaj opowiem o tym drugim.
Budynek „kapitanatu” przystani LMiK na niemieckiej pocztówce z okresu II wojny światowej.
Na pierwszym planie widoczny jest fragment basenu „portowego”. Źródło:41-200.pl
Ojciec pana Mieczysława – Józef Klein był członkiem LMiK. Opiekował się sztandarem, który był przechowywany w rodzinnym domu.
Na powyższym zdjęciu z 1935 roku, jako delegat niesie sztandar podczas marszu Ligi w Krakowie. Fotografię udostępnił Mieczysław Klein.
„Skałka” na mapie z lat 50/60. XX wieku. Identyfikacja obiektów: 1 – basen „portowy”, 2 – budynek „kapitanatu”, 3 – przebieralnie, 4 – pawilon noclegowy, 5 – hangar na sprzęt, 6 – pompownia, 7 – mostek.
Plan przygotowałem w uzgodnieniu z Mieczysławem Kleinem na bazie mapy pochodzącej ze strony internetowej: www.orsip.pl
Pierwszym prezesem Oddziału w Niemcach był Józef Zygmański*. Organizacja swą siedzibę znalazła w słynnym, wzniesionym w stylu zakopiańskim budynku Klubu (ulica Klubowa 2). Poza reprezentacyjną siedzibą Oddział posiadał przystań rzeczną. Powstała ona na prawym brzegu Białej Przemszy, na południe od osiedla Juliusz, tuż obok stacji pomp wody przemysłowej dla kopalni „Juliusz”.
Ze sprawozdania z działalności za okres od kwietnia 1932 do marca 1933 roku dowiadujemy się, że oddział: „Posiada bardzo dobrze zagospodarowaną przystań nad Białą Przemszą, z której w sezonie korzysta liczna przyjezdna publiczność nawet z dalszych okolic. Tabor rzeczny składa się z 9 kajaków i 11 ślizgowców. Sporty wodne są bardzo intensywnie uprawiane. Oddział nosi się z zamiarem zakupienia nad brzegiem Przemszy własnego terenu. Tradycyjna impreza „Wianków Świętojańskich” wypadła w roku sprawozdawczym bardzo okazale. W dniu 31 grudnia 1932 r. odbyła się zabawa sylwestrowa. Urządzono również imprezę z okazji 13. rocznicy odzyskania dostępu do morza. Oddział łoży sumę złotych 20 miesięcznie na stypendium syna emigranta brazylijskiego”. W owym czasie Oddział w Niemcach liczył 497 członków.
Rodzina Kleinów na mostku przy kopalnianej pompowni.
W tle widać polanę oraz bór sosnowy.
Zdjęcie wykonał Stanisław Lipa, udostępnił Mieczysław Klein.
Przystań na Skałce podczas organizowanej przez MOSiR Sosnowiec akcji II Sprzątanie Białej Przemszy – 14 kwietnia 2019.
Zdjęcie udostępnił Andrzej Karbownik.
Tak obecnie wygląda zamulone wejście do dawnej przystani.
Sam basen jest wypłycony, ale jego kształt jest doskonale zachowany.
Sporządzone dwa lata później w Katowicach sprawozdanie z działalności Okręgu Zagłębia Węglowego Ligi Morskiej i Kolonialnej za czas od kwietnia 1934 do marca 1935. Tak oto opisuje działalność Oddziału: „Pracuje normalnie. Urządził zabawę dochodową, wyświetlił filmy propagandowe, zorganizował Święto Morza. Dążeniem Oddziału jest doprowadzić zbudowaną nad Białą Przemszą przystań do rozkwitu. Zaznaczyć należy, że teren wyżej wymienionej przystani łącznie z zabudowaniami stanowią własność Oddziału”.
Ze sprawozdania wynika, że liczba członków spadła do 425. Być może powodem był działający po sąsiedzku, konkurencyjny oddział LMiK w Sosnowcu liczący aż 1337 członków (729 w roku 1932).
Dla porównania dwa oddziały LMiK w Mysłowicach w 1934 roku liczyły w sumie 409 członków – przy 1762 członkach Ligi w Sosnowcu i Niemcach.
Z tych danych wynika, że Liga była organizacją masową i prężnie działającą. Wielu młodych ludzi znalazło w niej idealne miejsce do uprawiania sportów wodnych oraz realizowania swoich pasji. Jednym z nich był Mieczysław Klein – harcerz, żołnierz AK, prezes Koła Zagłębiowskiego Światowego Związku Żołnierzy AK. Tak oto wspomina on przystań Ligi: „Główne zabudowania ośrodka stanowił piętrowy budynek „kapitanatu” oraz hangar mieszczący kajaki oraz sprzęt do wynajęcia. Na terenie przystani znajdował się także parterowy pawilon noclegowy dla większych grup wycieczkowych. Na brzegu rzeki wzniesiono zamykane kabiny, w których można było się przebrać oraz pozostawić ubranie na czas kąpieli lub pływania na kajaku.
W centralnym punkcie znajdował się basen „portowy” ze specjalnie umocnionym nabrzeżem – stąd odpływały kajaki w kierunku rzeki.
Były także podesty do tańca i ławki dla publiczności. Jedną z atrakcji stanowiła lina rozpięta nad rzeką – gdzie na specjalnym, trzymanym oburącz wózku można było przejechać na przeciwległy brzeg. Czasem rolki wózka ulegały zapiaszczeniu, przez co wózek zatrzymywał się, a delikwent lądował w wodzie, często w ubraniu – ku uciesze zebranej publiczności.
Za czasów mojej młodości na ośrodku stróżował starszy pan o nazwisku Pająk. Przystań cieszyła się dużą popularnością wśród mieszkańców: Kazimierza, Porąbki, Niemiec, Grabocina oraz Sosnowca. Miejsce to było wykorzystywane przez właścicieli składanych kajaków z Mysłowic, którzy pociągami przyjeżdżali do Maczek i tam rozpoczynali spływy. Nasze kajaki były z dykty i drewna, ciężkie, za to bardziej odporne na kolizje z zatopionymi, niewidocznymi konarami drzew. Zdecydowanie woleliśmy pływać w górę rzeki, aby później w miarę utraty sił móc z prądem wrócić do przystani.
Obok pompowni był drewniany mostek, którym można było przedostać się na południowy brzeg, gdzie była rozległa polana, poza którą wznosił się bór sosnowy. Było tam źródełko z czystą wodą. Poza ośrodkiem najlepsze miejsca do kąpieli znajdowały się na tzw. „Skałce” (w górę rzeki) oraz poniżej w kierunku Boru – były to tzw. „Fale”, charakteryzujące się głęboką wodą i silnymi wirami. Tam właśnie nauczyłem się pływać – z konieczności, bo niewiele brakowało, abym się utopił. Starsi koledzy, którzy byli w pobliżu, nie zauważyli, jak tonę, a ja ze strachu nie wzywałem pomocy.
Czas naszego pobytu na plaży odmierzały „lukstorpedy” pędzące z Katowic do Krakowa i z powrotem.
Przystań Ligi Morskiej wspominam z dużym sentymentem. Choć od dawna już nie istnieje, to nadal towarzyszą mi dobre wspomnienia z nią związane”.
Nad Białą Przemszą w okolicach przystani LMiK.
Fotografię udostępnił Mieczysław Klein.
Stanisław Lipa – przyjaciel rodziny Kleinów. W tle skałki pod Długoszynem.
Fotografię udostępnił Mieczysław Klein.
Na drugim planie linia kolejowa Kraków – Katowice.
Tuż za współczesną „lukstorpedą” znajduje się skała, która najprawdopodobniej dała nazwę naszej Skałce.
Nieco w dół od przystani można natknąć się na taką oto malowniczą bystrzynę.
Wejście do basenu kajakowego widziane z południowego brzegu rzeki.
Podczas II wojny przystań była użytkowana przez organizacje niemieckie. Po wojnie ośrodek został przejęty przez kopalnię „Kazimierz -Juliusz”. Z czasem miejsce to zaczęto określać mianem „Skałki”. Co ciekawe, skałka (właściwie skała), która najprawdopodobniej dała mu nazwę, znajduje się nieco dalej w górę rzeki, pod Długoszynem. Została ona odsłonięta na skutek prac związanych z budową oraz późniejszą rozbudową linii kolejowej Katowice-Kraków.
Ośrodek na „Skałce” funkcjonował jeszcze w latach 60. XX wieku. Podobnie jak przelatujące w pobliżu „lukstorpedy” nie dotrwał do naszych czasów. Zostało po nim dobre wspomnienie wśród stałych bywalców oraz nikłe ślady w miejscu, gdzie onegdaj się znajdował. Obecnie jest to teren miasta Jaworzna.
„Obok pompowni był drewniany mostek, którym można było przedostać się na południowy brzeg, gdzie była rozległa polana poza którą wznosił się bór sosnowy.”
Obecnie to miejsce wygląda tak.
Biała Przemsza powyżej przystani.
Leśny dukt w okolicach przystani.
Pozostałości dawnego „portu” kryją się pośród starodrzewiu.
Dokładnie w tym miejscu znajdował się basen kajakowy – widok od południa.
Widok na basen kajakowy od strony północnej.
Gdzieś tutaj stał budynek „kapitanatu”.
Coraz częściej można spotkać tutaj kajaki.
Zupełnie jak za dawnych lat przecinają niespokojne przemszańskie wody. Rzeka odżywa na nowo, staje się areną przygód kolejnych pokoleń wodniackiej braci.
Spływy organizowane są m in. przez sosnowiecki MOSiR – http://www.mosir.sosnowiec.pl fot. Andrzej Karbownik.
Tekst i zdjęcia: Artur Ptasiński
Centrum Informacji Miejskiej, tel. 32 265 60 04
Podczas pisania artykułu korzystałem z materiałów udostępnionych przez kpt. Inż. Mieczysława Kleina oraz Andrzeja Karbownika. Za pomoc serdecznie dziękuję.
* Józef Benedykt Zygmański urodził się 21 marca 1886 w Kromołowie. Zginął w 1940 w obozie koncentracyjnym w Dachau. Powodem znalezienia się w obozie była lista poparcia zmiany nazwy miejscowości Niemce na Ostrowy Górnicze. W okresie
poprzedzającym wybuch II wojny lista podpisana przez grupę mieszkańców w formie petycji została przedłożona władzom powiatu będzińskiego. Już podczas okupacji lista ta została wykorzystana przez „gestapo” w celu aresztowań zaangażowanych w życie społeczne Polaków. Większość z nich szczęśliwe powróciła do swych rodzin, jednak pan Zygmański zmarł na skutek obozowych warunków. Osierocił trójkę dzieci.