Ma dziś 68 lat i wraz z szwedzką żoną Susan mieszka w… Holandii. Nie gra już w koszykówkę. Woli pływanie i jazdę na rowerze. W Sosnowcu był pierwszy raz od wielu lat, chociaż kiedyś znało go tutaj całe sportowe środowisko. Kent Washington, pierwszy czarnoskóry zawodnik w polskiej ekstraklasie koszykówki, były zawodnik Startu Lublin i Zagłębia Sosnowiec we wtorek 17 września odwiedził stolicę Zagłębia Dąbrowskiego.
Kent Washington jako dwudziestolatek przyjechał do Polski wraz z jedną z drużyn uczelnianych rozegrać kilka pokazowych meczów. Kontakty zaowocowały, bo już dwa lata później przyjechał na dłużej. Został bowiem zawodnikiem lubelskiego Startu i zarazem pierwszym czarnoskórym koszykarzem w historii polskiej ligi.
– Przyjechałem do Polski gra w koszykówkę. Po grze w Starcie Lublin trafiłem do Zagłębia Sosnowiec. Wszyscy mnie zaakceptowali i dobrze się mną opiekowali – wspomina tamte czasy koszykarz.
Drużyna z Sosnowca była wtedy nowicjuszem w ekstraklasie. Podopieczni trenera Tomasza Służałka, wówczas najmłodszego szkoleniowca w lidze, utrzymali się w najwyższej klasie rozgrywkowej zajmując 6. miejsce. Apetyty rosły. Potrzebne były wzmocnienia. Tak do Sosnowca trafił właśnie Washington.
– Kent zmienił patrzenie na koszykówkę w Polsce. Jego wspaniała technika i podania, jak również umiejętność kierowania zespołem pozwoliły nam w pierwszym sezonie jego gry w Sosnowcu zdobyć Puchar Polski – mówi Tomasz Służałek. – Byliśmy najlepszym zespołem do momentu wprowadzenia stanu wojennego. Czterech najlepszych zawodników powołano wtedy do wojska. Trafili do Śląska Wrocław a nasz zespół się rozsypał.
W Sosnowcu Kent Washington zamieszkał na dziesiątym piętrze jednego z wieżowców przy ul. Kilińskiego. Ówcześni sąsiedzi pamiętają go, jak wczesnym rankiem w dresie wracał już z biegania po Stawikach. W Polsce musiał się odnaleźć w zupełnie innych realiach niż Stany Zjednoczone.
– W Lublinie wszystko, co potrzebowałem było w sklepach. W Sosnowcu było inaczej, wtedy uświadomiłem sobie, że jestem w Polsce. Na szczęście klub dał mi kartki górnicze, które dawały więcej możliwości. Zawodnicy pomagali mi zdobywać kurczaki, które jadam. Czasy wyglądały zupełnie inaczej. Pamiętam długie kolejki po wszystko. Moja ówczesna dziewczyna Bożena była dla mnie ważna również dlatego, bo wiedziała jak wszystko załatwić – opowiada Kent Washington.
To będąc zawodnikiem Zagłębia Sosnowiec zapisał się również w historii polskiej kinematografii. Zagrał bowiem epizod w kultowym dziś „Misiu” Stanisława Barei – wcielenie głównego bohatera Ryszarda Ochódzkiego z młodości, gdy ten – tu cytat z filmu – był Murzynem i grał w koszykówkę.
Zawodnik podczas gry w Polsce otrzymywał mnóstwo propozycji. W końcu zdecydował się na wyjazd do Szwecji, gdzie był zawodnikiem kilku klubów, a potem pracował jako trener. Po wielu latach wrócił do Sosnowca, a od trenera Tomasza Służałka i zawodników z dawnych lat ma już zaproszenie na przyszły rok, gdy Sosnowiec świętować będzie 40-lecie pierwszego tytułu mistrzów Polski zdobytego w 1985 roku przez koszykarskie Zagłębie.