z Kurierem po Sosnowcu
Znajdziemy je pośród architektonicznych ciekawostek Warszawy i Gdańska. Stanowią nieodłączny element krajobrazu Górnego Śląska. Zadomowiły się również w Zagłębiu Dąbrowskim. Oprócz Sosnowca można je zobaczyć na czeladzkich Piaskach oraz w należącym do Będzina Grodźcu.
Na Juliuszu postawiono 100 fińskich domków. Nie wszystkie przetrwały do naszych czasów.
Swą genezą sięgają lat 20. ubiegłego wieku, kiedy to rząd Finlandii opracował ogólnonarodowy projekt wspierania budownictwa mieszkaniowego w oparciu o powszechnie dostępny w tym kraju surowiec, czyli drewno. Pomysłodawcom przedsięwzięcia przyświecała idea wyprodukowania jak największej ilości domów przy możliwie najniższych kosztach. Do takich wytycznych doskonale pasowała technologia oparta na standaryzacji i prefabrykacji.
Na przestrzeni lat powstało wiele projektów, które często w znacznym stopniu się od siebie różniły. Wspólnymi cechami dla wszystkich były niskie koszty i prostota montażu. Pośród fińskich architektów, którzy podjęli wyzwanie i zajęli się tym zagadnieniem, znaleźli się m. in.: Alvar Aalto, Lauri Pajamies, Aulis Blomstedt, Kaj Englund, Lauri Tolonen i Yrjö Lindegren.
Pewien wpływ na udoskonalenie budownictwa modułowego w Finlandii miały również efekty pracy naukowej wybitnego niemieckiego specjalisty w tym zakresie – prof. Ernsta Neuferta. W pewnym stopniu inspirowano się także tradycyjnym budownictwem japońskim.
Z czasem ten rodzaj budownictwa stał się narodową specjalnością Finów i niezwykle skuteczną receptą na zaspokojenie głodu mieszkaniowego. Umiejętność ta stała się wręcz zbawienna w okresie II wojny światowej. Szacuje się, że podczas tzw. wojny zimowej (1939-40) oraz wojny kontynuacyjnej (1941) ze Związkiem Radzieckim w Finlandii zniszczono ok. 100 000 budynków. Również utrata na rzecz ZSRR terytorium Karelii (1944) spowodowała dużą migrację ludności i związaną z tym natychmiastową potrzebę zapewnienia nowych mieszkań. Oprócz domów dla ludności cywilnej powstawały także domy dla powracających z wojny żołnierzy. Domy te nazywano domami kombatanta – fin. rintamamiestalo. W drugiej poło wie lat 40. również Szwecja pomogła Finom poradzić sobie ze skutkami wojennej pożogi. Kraj ten wyprodukował i podarował 2000 domów drewnianych wykonanych według planów fińskich architektów. Domy te nazywane były domami szwedzkimi – analogicznie jak u nas określa się fińskie domki.
Kolonia im. Wincentego Pstrowskiego w Klimontowie.
Fińskie domki oraz ikona szwedzkiej motoryzacji.
W Sosnowcu fińskie domki znajdziemy na kolonii im. Wincentego Pstrowskiego w Klimontowie oraz na Juliuszu. Zostały one wzniesione w latach 1947-50 jako osiedla przykopalniane. Odpowiednio mieszkali w nich pracownicy kopalni „Klimontów – Mortimer” oraz kopalni „Kazimierz-Juliusz”. W pierwszej kolejności domki były przyznawane przodownikom pracy oraz rodzinom najbardziej potrzebującym nowego lokum.
Budynki zostały podpiwniczone. Powierzchnia użytkowa wynosząca ok. 68 m kw. w zupełności zaspakajała potrzeby jednej rodziny. W owych czasach był to wręcz luksus. Na parterze budynku znajdowała się kuchnia, mikroskopijna łazienka oraz dwa małe pokoje.
Na piętrze mieściły się dwie mniejsze lub jedna większa sypialnia. W centralnym punkcie znajdował się komin, do którego były odprowadzane spaliny z pieców węglowych. Na zewnątrz, do jednej ze ścian przyklejona była niska dobudówka, kryjąca wejście do piwnicy. Nieczystości trafiały do przydomowego szamba.
Szczęśliwi użytkownicy domku mogli cieszyć się ogródkiem pozwalającym na posadzenie drzewek owocowych, założenie grządek i ograniczoną hodowlę zwierząt. Skrawek ziemi stwarzał doskonałe warunki do odpoczynku po ciężkiej górniczej robocie, ułatwiał integrację z sąsiadami i umilał czas spędzany z bliskimi.
W wiosennych okolicznościach przyrody… gdzieś na Juliuszu.
Niegdyś domek fiński był szczytem marzeń, obiektem westchnień i przedmiotem zazdrości. Dzisiaj nadal stanowi łakomy kąsek dla osób pragnących zakosztować spokojnego życia pośród zieleni. Choć domostwa te były zaprojektowane na ok. 30 lat użytkowania, to nadal wiernie służą swym mieszkańcom. Obecnie znajdziemy pośród nich egzemplarze, które zachowały się w stanie niemal oryginalnym oraz takie, które zostały radykalnie zmodernizowane i rozbudowane. Po siedemdziesięciu latach istnienia stanowią niezwykle malowniczy element architektury naszych miast. Niechaj pozostaną nim jak najdłużej.
Na południowo-zachodnim stoku klimontowskiej „Górki”.
Tekst i zdjęcia: Artur Ptasiński
Centrum Informacji Miejskiej, tel. 32 265 60 04.
Za pomoc w przygotowaniu artykułu dziękuję panu Jukka Male. Bez tej pomocy poruszanie się po fińskich stronach internetowych, ze względu na barierę językową byłoby wręcz niemożliwe. Dziękuję również panu Henrykowi Wypychowi, który jako lokator (od 1954 roku) jednego z domków na Juliuszu był uprzejmy podzielić się ze mną informacjami. Serdecznie dziękuję także panu Gabrielowi Gaikowi z Juliusza.