II wojna światowa to jeden z najtrudniejszych momentów w wielowiekowej historii Polski. Chociaż najazd Niemiec na Polskę dla wielu Polaków był zaskoczeniem, to jednak wojsko do wojny przygotowywało się już dużo wcześniej produkując uzbrojenie i organizując nowe oddziały, w tym jednostki obrony narodowej. Jedną z nich był Batalion Obrony Narodowej „Sosnowiec”, który podczas kampanii wrześniowej przebył drogę z koszar przy dzisiejszej ul. Ordonówny, aż pod Tomaszów Lubelski.
Już w 1935 roku w Wojsku Polskim pojawiła się koncepcja tworzenia batalionów obrony narodowej. Autorem pomysłu był gen. Tadeusz Kutrzeba, który cztery lata później zapisze się jako jeden z najlepszych dowódców podczas kampanii wrześniowej i dowodzić będzie polskimi oddziałami m.in. w bitwie nad Bzurą. Bataliony stworzono praktycznie wzdłuż całej granicy przedwojennej Polski. Dużo więcej – bo oprócz Sosnowca również m.in. w Zawierciu, Olkuszu czy Chrzanowie – było ich przy granicy polsko-niemieckiej, ale powstawały też na Kresach – w Tarnopolu czy Stanisławowie, a nawet na dalekiej Wileńszczyźnie – w Postawach i Brasławiu.
– Bataliony obrony narodowej można porównać do dzisiejszych wojsk obrony terytorialnej. Nie było to stałe wojsko, składało się w większości z ochotników i dlatego właśnie mamy niewiele szczegółowych informacji o szeregowych żołnierzach Batalionu Obrony Narodowej „Sosnowiec”. Organizacyjnie batalion podlegał 73 Pułkowi Piechoty w Katowicach. W zasobach Centralnego Archiwum Wojskowego w Rembertowie, znaleźliśmy dokumenty dotyczące oddziałów obrony narodowej z Zagłębia Dąbrowskiego, ale bez szczegółowych informacji na temat batalionu „Sosnowiec” – mówi sosnowiczanin Marcin Tutaj, działający w Fundacji im. Grupy Operacyjnej „Śląsk” 1939 i badacz historii sosnowieckiego oddziału.
Batalion Obrony Narodowej „Sosnowiec” był batalionem typu trzeciego spośród pięciu rodzajów takich jednostek. Były to jednostki najlepiej wyszkolone i wyposażone m.in. w karabiny Mauser wz. 98, ręczne karabiny maszynowe, ciężkie karabiny maszynowe, granatniki i moździerze. Po mobilizacji przydzielono tym oddziałom również działka przeciwpancerne. Łącznie z kadrą dowódczą batalion liczył 611 ludzi. Żołnierze umundurowani byli w – powszechne wtedy w Wojsku Polskim – mundury wz. 19 i najprawdopodobniej wyposażeni w nowoczesne hełmy wz. 31 polskiej produkcji.
Choć mobilizację powszechną w Polsce ogłoszono dopiero 30 sierpnia, to dla członków batalionów obrony narodowej już 24 sierpnia rozpoczęła się tajna mobilizacja kartkowa. Sosnowiecki batalion przyporządkowany był do 201 pułku piechoty w ramach 55 Dywizji Piechoty rezerwowej. Żołnierze mieli się w tajemnicy przed Niemcami stawić na punkt zborny, który zorganizowano w koszarach przy ówczesnej ul. Nowej – dziś ul. Ordonówny na Starym Sosnowcu. Część pochodzących jeszcze z czasów carskich budynków zachowała się w tym miejscu do dzisiaj. W okresie międzywojennym miejsce to było znane jako Koszary im. Romualda Traugutta. Stąd żołnierze Batalionu Obrony Narodowej „Sosnowiec” udali się w kierunku Janowa, a stamtąd w rejon Mikołowa i Śmiłowic, gdzie 29 sierpnia objęli swój odcinek obrony. Do dzisiaj można zobaczyć tam pozostałości wykopanych transzei czy niedokończonych schronów bojowych. Rankiem 1 września siły niemieckie zaatakowały pozycje batalionu, zostały jednak odparte. Główne uderzenie Niemców skierowane było bowiem w rejon miejscowości Wyry i Gostyń, gdzie doszło do – zwycięskiej dla Polaków – bitwy granicznej. Mimo uzyskanego powodzenia, przez niekorzystną sytuację na północy pod Częstochową i na południu pod Pszczyną, oddziałom zgrupowanym pod Mikołowem, Wyrami i innymi miejscowościami Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego zagroziło otoczenie. Dlatego 3 września zarządzony został odwrót.
– Kompania się wycofywała. My też wracaliśmy wśród drzew i zarośli do krzyżówki dróg. Tam zajęliśmy jeszcze stanowiska, ale wiedzieliśmy, że w tej nierównej walce nie mamy żadnych szans. Rozbite, zdezorientowane wojsko, wielu potraciło głowy. Strzelano zewsząd – wspominał w 1982 roku na łamach „Wiadomości Zagłębia” ówczesny kapral Marian Karlik. – Nasza kompania zwiadowców wieczorem wróciła do Mikołowa na linię fortyfikacyjną i poszliśmy w stronę Paprocan. Po północy dostaliśmy rozkaz wycofania się spod Tych. Przez Murcki jechaliśmy do Katowic. 3 września przejeżdżałem przez Sosnowiec. Na moment wpadłem do domu, a potem przez Ostrowy Górnicze, Maczki, Szczakową, Jaworzno, aż do Tęczyna pod Krakowem. Tam przygotowywaliśmy obronę. O świcie następnego dnia uderzyli na nas Niemcy od strony Skawiny. Przedzieraliśmy się przez lasy tęczyńskie, gonieni przez niemieckie czołgi i pociski. Wielu zginęło, wielu zagubiło się po drodze – opowiadał.
Ostatecznie żołnierze batalionu „Sosnowiec” wraz z innymi oddziałami, wycofali się na północną część Krakowa. W wyniku strat bojowych i rezygnacji części ochotników, liczebność batalionów obrony narodowej zmniejszyła się widocznie. Jak wspominali jednak dowódcy – zostali ci, którzy byli gotowi do dalszego wysiłku i chcieli dalej walczyć, dzięki temu morale w oddziałach wzrosło. Ale nacierające siły niemieckie spowodowały, że trzeba było wycofywać się dalej na wschód – w kierunku na Proszowice i Kazimierzę Wielką i Osiek. Tam, Batalion Obrony Narodowej „Sosnowiec” wraz z innymi oddziałami bronił przedmościa przeprawy budowanej przez saperów z Mysłowic. To w Osieku żołnierze dowodzeni przez sosnowieckiego nauczyciela ppor. Stanisława Dziurowicza bronili się na cmentarzu będąc w niemieckim okrążeniu nie poddając się i wychodząc cało z tej sytuacji. Wciąż jednak następował odwrót na wschód.
Szlak bojowy Batalionu Obrony Narodowej „Sosnowiec” kończy się w rejonie Tomaszowa Lubelskiego. Ten ważny węzeł komunikacyjny znajdował i znajduje się na drodze łączącej Warszawę i Lublin ze Lwowem, dlatego był ważną taktycznie lokalizacją. W rejonie Tomaszowa Lubelskiego toczyły się w czasie kampanii wrześniowej dwie bitwy. W czasie pierwszej w nich – między 19 a 21 września zadaniem obrony narodowej zgrupowanej w rejonie podtomaszowskiej wsi Ulów, było zabezpieczenie tyłów natarcia sił głównych na miasto. Po całym szlaku bojowym batalion był już w tym momencie bardzo zdziesiątkowany jeśli chodzi zarówno o ludzi, jak i o sprzęt. Żołnierze z obrony narodowej, mimo kolejnych strat, wykonali jednak swoje zadanie. Do dzisiaj w Ulowie przy skrzyżowaniu drogi na Tomaszów Lubelski znajduje się obelisk upamiętniający ich poświęcenie. W opinii mieszkańców jest to również żołnierska mogiła, chociaż prawdopodobnie na przestrzeni lat dokonano tu ekshumacji.
Losy członków batalionu potoczyły się różnie. Szeregowy Stanisław Mamczyk zaginął bez wieści jeszcze w czasie kampanii wrześniowej. W rejonie Osieka poległ też dowódca jednej z kompanii kpt. Tadeusz Bojanowski. Z kolei kpr. Józef Szczęsny spod Tomaszowa Lubelskiego przedarł się do Rumunii, a stamtąd do Francji. Był ranny pod Dunkierką, a potem po ucieczce ze stalagu walczył w szeregach armii francuskiej.
9 maja 1983 roku na cmentarzu komunalnym na pograniczu Sosnowca i Będzina odsłonięto obelisk zaprojektowany przez Bolesława Massalskiego poświęcony żołnierzom Batalionu Obrony Narodowej „Sosnowiec”. Złożono tu również ziemię z miejsc związanych ze szlakiem bojowym jednostki – z Mikołowa, Kazimierzy Wielkiej, Jakubczyc, Stopnicy, Osieka i Tomaszowa Lubelskiego. Do odsłonięcia obelisku zaproszono m.in. lekarza batalionu por. rez. dra Tadeusza Sokołowskiego i sierż. podchor. rez. Mieczysława Blachera. W 2014 roku w Sosnowcu upamiętniono z kolei pułkownika Stanisława Kalabińskiego, pochodzącego z naszego miasta, który podczas kampanii wrześniowej był dowódcą 55 Dywizji Piechoty rezerwowej, w składzie której walczył Batalion Obrony Narodowej „Sosnowiec”. 19 września Kalabiński wraz z 300 żołnierzami przebił się w rejonie Ulowa przez okrążenie niemieckie i kazał się im rozejść. Aresztowany później w Warszawie Kalabiński został w 1941 roku zamordowany przez gestapo.