z kurierem po sosnowcu
Spotykamy je w różnych, czasem dość nietypowych miejscach. Dekorują przydomowe podwórka i stanowią atrakcję ogródków działkowych. Czasem przybierają barwę soczystej zieleni lub biało nakrapianą czerwień muchomorów.
Pośród leśnych ostępów niczym dorodne prawdziwki wystawiają ku słońcu swe betonowe kapelusze. Nadszarpnięte bezlitosnym zębem czasu dogorywają pośród przydrożnych chaszczy i kwiecistych polnych ugorów.
Kochbunkier przy kopalni “Kazimierz-Juliusz” jest przykładem na to,
że na terenie Sosnowca znajdują się również tego typu fortyfikacje nie związane bezpośrednio z linią b 2.
Najczęściej są one zlokalizowane w pobliżu zakładów przemysłowych
oraz innych miejsc ważnych ze strategicznego punktu widzenia.
Gwałtownie postępująca korozja betonu jest największym zmartwieniem niejednego kocha.
Pogrążone w wielkim smutku wciąż wspominają zły czas swych narodzin. Bunkry oraz okopy niemieckiej linii obronnej b -2 znajdują się na terenie kilku dzielnic Sosnowca. Umocnienia te przecinają miasto z północy na południe. Począwszy od dąbrowskiego Staszica i Alberta poprzez Las Zagórski, Czarne Morze, Porąbkę, Klimontów, Bobrek, Bór, Niwkę i Jęzor sięgają do Jaworzna i Mysłowic. Linia b -2 swą genezą sięga roku 1944. Wtedy to Niemcy obawiający się nadciągającej Armii Czerwonej przystąpili do budowy kilku linii obronnych biegnących przez terytorium dzisiejszej Polski z północy na południe. Linie te były oddalone od siebie o około 100 km i zostały oznaczone alfabetycznie: a, b, c, d i e. Niektóre z tych linii zostały wzmocnione o dodatkowe pasy fortyfikacji. Dotyczyło to także znajdującej się na terenie Zagłębia linii b-2, która poprzedzona była linią b -1 (Jura Krakowsko -Częstochowska) oraz zlokalizowaną na południe od Opola linią b -3. Południowy kres linii b -2 znajdował się w okolicach Zwardonia. Do pierwszych prac ziemnych przystąpiono latem 1944 roku. Wykonywali je Polacy pod nadzorem niemieckich inżynierów. Całością dowodził gen. Fritz Benicke. Były to prace przymusowe, choć wśród budowniczych zdarzały się także osoby skuszone dodatkowymi racjami żywnościowymi i gwarancją ochrony przed wywiezieniem na tzw. roboty do Rzeszy. Gebelsowska propaganda przekonywała, że wznosząc linie obronne, lud polski ochroni chrześcijańską Europę przed bolszewicką nawałnicę… Jesienią rozpoczęto instalowanie w terenie żelbetowych bunkrów zwanych „garnkami Kocha” lub po prostu kochbunkrami. Nazwa ta pochodzi od nazwiska Erica Kocha, gaulaitera, nad prezydenta Prus Wschodnich, a zarazem zbrodniarza wojennego. Bunkry produkowano w formie prefabrykatów w betoniarniach oraz odlewano na miejscu przeznaczenia poprzez zastosowanie szalunków. Konstrukcje mają różne wymiary i kształty. Najlepiej widać to na przykładzie „kapeluszy”, które w przypadku montażu „na miejscu” wytwarzano stosując drewniane formy czwórdzielne. Formy te nie charakteryzowały się długowiecznością – być może w tym należy upatrywać powodów niesłychanej różnorodności? Na niektórych bunkrach można odnaleźć odciśnięte swastyki, numery, daty, a nawet… symbol serca. Wewnątrz bunkrów zdarzają się napisy ukradkiem wykonane przez budowniczych – znaleziono również słowa zapisane cyrylicą. Może pośród przymusowych robotników znajdowali się także jeńcy rosyjscy? Podczas działań wojennych w styczniu 1945 r. linia b-2 nie odegrała większej roli. Było to spowodowane zarówno niskim morale wśród niemieckich żołnierzy, jak i opóźnieniem w obsadzeniu fortyfikacji – nie zdążono przetransportować z Węgier jednostek 17 armii gen. Schulza. Czerwonoarmiści nie mieli więc większych problemów z przedarciem się przez umocnienia i dotarciem do serca Zagłębia Dąbrowskiego.
Z roku na rok jest ich co raz mniej. Bywa, że nie wytrzymują konfrontacji z rozwijającą się miejską infrastrukturą. Są wykopywane i niszczone. Kilka z nich trafiło do Parku Militarno -Historycznego „Reduta” przy dąbrowskim Muzeum „Sztygarka” – te są bezpieczne. Jednak większość trwa nadal na swych posterunkach. Ich największym wrogiem jest czas, którego twarde zęby bezlitośnie pożerają betonowy budulec.
Zniszczony bunkier przy dawnej ulicy Leśnej. W okolicach ul Kujawskiej.
Pośród przepastnych ostępów Puszczy Pakosznicy.
W lodowych okowach stawu Zalane.
Nabijany kamiennymi ćwiekami, otoczony faszynowym płotkiem kochbunkier przy ul Sosnowej na Bobrku.
Liczba wszystkich kochbunkrów na terenie Sosnowca nie jest dokładnie znana.
Pasjonaci fortyfikacji szacują że jest ich co najmniej 150.
Informacje dotyczące dokładnej lokalizacji można zaczerpnąć m.in. z forum internetowego www.eksploratorzy.com.pl.
Przedstawiony na zdjęciu bunkier znajduje się przy ul. Dmowskiego.
Gdzieś w Lesie Zagórskim.
Kapelusz z serduszkiem – w tym przypadku określenie kochbunkier zyskuje zupełnie odmienne znaczenie.
Anno Domini 1944.
Tekst i zdjęcia: Artur Ptasiński