Z kurierem po Sosnowcu
Idąc z Sosnowca do Zagórza, na skraju wsi po prawej stronie drogi, widnieje mały kopiec ułożony z kamieni, na szczycie którego sterczy żelazny krzyż.
Barani Kopiec przy ulicy ks. Popiełuszki w Zagórzu. Legenda głosi, że w czasach przedchrześcijańskich znajdował się tutaj Święty Gaj.
O tym kopcu tak legenda opowiada: „Było to mniej więcej przed stu laty. Ówczesny dziedzic Zagórza za namową swej małżonki postanowił wznieść w wiosce kościół. Wybrał w tym celu plac, na którym obecnie widnieje kopiec. Plac ten jednak nie spodobał się żonie pana Mieroszewskiego, która pragnęła wznieść kościół w pobliżu starożytnej kapliczki. Na tym tle przyszło do sporów między małżonkami, które czasem przybierały gwałtowny charakter. Ostatecznie Mieroszewski postawił na swoim. Wyznaczył plac, z wielką uroczystością poświęcił i zaczął zwozić kamienie na fundamenta. Zaledwie kilka fur zwieziono, gdy w nocy zjawiły się na placu tajemnicze barany, które rogami i głowami rozwaliły kupę kamieni, a następnie dziwnym sposobem poodciągały je w różne strony. Świadkowie tego zdarzenia, opowiedzieli je dziedzicowi. Ten najpierw obatożył opowiadających, a potem poszedł przekonać się o prawdziwości zdarzenia. Przybywszy na miejsce, zobaczył rzeczywiście porozwalane i porozrzucane głazy. Kazał je natychmiast poznosić na swoje miejsce, a na noc postawił przy nich silną wartę. I cóż się stało? W nocy zjawiły się tajemnicze barany, pobodły i potłukły wartowników, że z wielkim strachem i guzami pouciekali z placu, roznosząc panikę po wsi. Dowiedział się o tym Mieroszewski i sam wśród nocy pobiegł na plac. Zaledwie znalazł się na miejscu, gdy doskoczył jeden baran, trzasnął w dziedzica rogami, aż koziołka wywrócił i przepadł w ciemności. Potłuczony dziedzic, zrezygnował z budowy kościoła na wybranym przez siebie miejscu i zgodził się na plac wyznaczony przez żonę. Od tego czasu tajemnicze barany już więcej nie pokazały się nikomu. Na miejscu zaś wydarzenia, po wybudowaniu kościółka (w tym miejscu, gdzie stoi on do dziś) postawiono krzyż wśród kamieni, które były przeznaczone na budowę świątyniˮ. Tyle o naszym niepozornym kopcu mówi legenda spisana przez zagłębiowskiego kronikarza Mariana Kantora Mirskiego, który odwiedził Zagórze podczas zbierania materiałów do swego dzieła „Z przeszłości Zagłębia Dąbrowskiego i okolicyˮ. Wspomniany w tekście „ówczesny dziedzic Zagórzaˮ to słynny i ekscentryczny zarazem hrabia* Józef Renat Mieroszewski, przez ludzi złośliwych zwany „baranim hrabiąˮ. Dlaczego baranim? Otóż jegomość ten wielce lubował się w hodowli owiec. Ba, ponoć w uznaniu nieprzeciętnych osiągnięć w tej dziedzinie otrzymał nawet Order Świętego Stanisława. Tak więc w Zagórzu i innych posiadłościach prym wiodły owce. Wzniesiono dla nich liczne owczarnie i przeznaczono najlepsze pastwiska. Służba zajmująca się owczym inwentarzem cieszyła się wielkim uznaniem i względami pana hrabiego. Jeszcze lepiej miały się same zwierzęta, zwłaszcza najdorodniejsze rozłodowe barany. Sielankę przerwało nagłe pojawienie się zarazy. Owcze stada zaczęła dziesiątkować nieznana choroba. Hrabia pogrążał się w coraz większym smutku. Trzeba było jednak chować gdzieś skażone morowym powietrzem baranie szczątki. Wybór padł na łąkę położoną tuż za główną owczarnią. Wykopano głęboką jamę, w której złożono pupilów pana Józefa. Baranią mogiłę przysypano kamieniami, a na ich szczycie, ku zgorszeniu nieco starszych mieszkanek Zagórza postawiono… krzyż. Uczyniono to jednak w szczerej intencji od wrócenia zarazy.
I właśnie w tym miejscu fakty zdają łączyć się z legendą. Wygląda na to, że hrabia chciał zbudować kościół na kościach swych ulubieńców, które najwyraźniej nie życzyły sobie aż takiej promocji. W sprawie pojawiają się również pewne nieścisłości. Otóż hrabia Józef Mieroszewski zmarł w 1833 (lub w 1834) roku, a kościół w Zagórzu zaczęła budować jego żona Jadwiga dopiero w roku 1848. Co prawda, źródła wspominają o tym, że pani Jadwiga z funduszu legowanego przez swego męża kościół ufundowała, to jednak fakt pozostaje faktem, a legenda legendą, a właściwie to… legendami. Otóż to niepozorne miejsce przez około 200 lat swego istnienia wygenerowało kilka wersji tej samej opowieści. Niektóre są sprzeczne ze sobą, wszystkie jednak łączą się z za górskim kościołem, kopcem i demonicznymi baranami, które ponoć nadal grasują w okolicach kopca, szczególnie pod czas jesiennych bez księżycowych nocy… Dzisiaj samotny kopiec, tkwiący po środku trójkątnej łąki, jest niczym kora na okrytych złą sławą wodach Trójkąta Bermudzkiego. Zapewne wielka w tym porównaniu przesada, ale i tu i tam na dal mają miejsce dziwne zdarzenia….
W okolicy nadal można natknąć się na sporych rozmiarów kamienie.
Jednak to nie moc demonicznych baranów, a ręka ludzka sprawiła, że się tutaj znalazły.
Tekst i zdjęcia (współczesne): Artur Ptasiński
Centrum Informacji Miejskiej w Sosnowcu, ul. Warszawska 3/20,
tel. 32 265-60-04, e-mail: cim@um.sosnowiec.pl
* Józef Mieroszewski tytuł hrabiowski otrzymał z rąk króla fryderyka Wilhelma III Pruskiego.