W poprzednim numerze Kuriera wspólnie wyruszyliśmy na spacer przez Las Zagórski. Teraz zapraszam na część drugą wycieczki, którą rozpoczniemy w miejscu, w którym Państwa pośrodku lasu pozostawiłem.

Znajdujemy się nie tylko pośrodku lasu, ale również pośrodku dawnego przejazdu kolejowego. Ruszamy i już po przejściu dosłownie kilku metrów zauważamy mizerną ścieżkę biegnącą na północ (w lewo). Jeżeli zdecydujemy się nią podążyć, to dojdziemy do śródleśnego stawu Cioch, a idąc jeszcze dalej, dotrzemy do dąbrowskiej dzielnicy Staszic. W latach 1935– 1992 na Staszicu funkcjonowała huta szkła Staszic. Produkowane w niej balony były szeroko znane i cenione wśród znawców i smakoszy domowego, pokątnego wyrobu napojów wyskokowych. Zresztą nie tylko pośród nich. W zakładzie produkowano również butelki oraz wazony, dzbany, amfory i misy ze szkła białego, zielonego, niebieskiego i rubinowego. To ostatnie było charakterystyczne dla wyrobów Staszica. Huta już nie istnieje, ale do naszych czasów na Staszicu przetrwało wyróżniające się interesującą architekturą osiedle willowe wzniesione dla dąbrowskiej inteligencji (1933 r.). Na uwagę zasługują również stare budynki kolejowe oraz ruiny wiaduktów.


Pozostawiamy za plecami przejazd kolejowy i ścieżkę do Ciocha. Tuż za nią w lewo odchodzi droga gruntowa, która również prowadzi na Staszic. Jeśli pójdziemy nią do końca i po wyjściu z lasu skręcimy w prawo, to dotrzemy do ulicy Edwarda Dembowskiego. Pewną ciekawostkę stanowi fakt, że ulica ta przynależy do Sosnowca, ale dojechać do niej można jedynie od strony Dąbrowy Górniczej.


Wracamy na betonową drogę i kontynuujemy wędrówkę w kierunku wschodnim. W tym rejonie lasu znajduje się sporo pamiątek związanych z górnictwem. W gąszczu po lewej stronie miłośnicy industrii mogą pokusić się o odszukanie zapadliska jednego z szybów działającej w latach 1909-34 kopalni Karol. W rejonie tym znajdują się także ślady biedaszybów oraz nasypy górniczych wąskotorówek. Po prawej stronie mamy natomiast porośnięte bujną roślinnością gruzowisko. W miejscu tym stał tzw. Betoniak. Był to sporej wielkości betonowy budynek mieszkalny. Został on wzniesiony przed I wojną światową. Wedle niepotwierdzonych informacji jego pojawienie się było związane z rozbudową infrastruktury kolejowej. Podczas I wojny obiekt miał być wykorzystywany przez wojsko austriackie jako koszary. W połowie lat 30. miała funkcjonować tutaj tzw. Berezka, czyli obóz odosobnienia dla przeciwników politycznych rządów sanacji – w nawiązaniu do słynnego obozu w Berezie Kartuskiej. Kwestie te są bardzo interesujące, ale wymagają zbadania i potwierdzenia przez historyków. Betoniak został wysadzony w powietrze (bodaj pod koniec lat 80.) Jego konstrukcja była bardzo solidna i z tego co pamiętam, trzeba było zrobić dwa podejścia, zanim ostatecznie udało się go zamienić w zwały gruzu.

Tuż za terenem, na którym stał Betoniak, skręcamy w prawo i podążamy drogą prowadzącą do rozległego placu położonego pomiędzy nasypami kolejowymi. W tym miejscu znajdował się szyb Leśny kopalni Porąbka – Klimontów, znanej także jako Czerwone Zagłębie. Głębokość Leśnego wynosiła 348 m. Był to szyb wentylacyjno-materiałowo -podsadzkowy. Właśnie pomiędzy wspomnianymi nasypami do lat 90. funkcjonował most zsypowy. Służył on do wysypywania z wagonów piasku, który następnie wraz z wodą był kierowany do podziemnych wyrobisk w celu ich podsadzenia (zamulenia). I tutaj fascynaci przemysłowej historii Zagłębia znajdą coś dla siebie. W pobliżu znajduje się dekiel szybu, pozostałości placu drzewnego oraz ślady linii kolei piaskowych. Jest to również dość dobre miejsce na odpoczynek i rekreację.


Po nabraniu sił do dalszego marszu wracamy na główny trakt, którym przybyliśmy z Mortimera. Nadal idziemy na wschód. Docieramy do drugiego nieistniejącego już przejazdu kolejowego. O tym gdzie się znajdował, mówią nam znajdujące się pod stopami ażurowe płyty z betonu, za którymi droga wspina się do góry. Dzisiaj patrząc na bujną zieleń skrywającą wątłą ścieżynkę biegnącą w poprzek drogi, trudno uwierzyć, że w złotych czasach zagłębiowskiego górnictwa prowadziła tędy bocznica kolejowa z kopalni Czerwone Zagłębie na hałdę pod Staszicem. Szlak był używany również (na części zelektryfikowanej) przez pociągi piaskowe Przedsiębiorstwa Materiałów Podsadzkowych Przemysłu Węglowego zmierzające do muszli zsypowej szybu Leśnego. Co do hałdy jest ona obecnie dość gęsto zalesiona, ale doskonale pamiętam czasy, gdy jeszcze funkcjonowało tu zwałowisko skały płonnej. Z upodobaniem grasowałem tam w poszukiwaniu skamieniałych roślin i węglowych odcisków paproci, które następnie zanosiłem do pracowni biologicznej w mojej szkole podstawowej. Dzięki temu zbieractwu mogłem liczyć na dobre oceny z biologii. Chciałbym w tym miejscu wspomnieć, że na hałdę wraz z odpadami trafiały niewielkie ilości węgla, które skrzętnie zbierane były przez okolicznych mieszkańców. Pamiętam jak jeszcze na początku lat 90. ludzie ci z mozołem zapełniali węglem wielkie brezentowe wory, które następnie ładowali na swoje wózki lub rowery i tak objuczeni zdobycznym opałem udawali się w kierunku swoich domostw. Węgiel trafiał też na handel.


Zostawiwszy za sobą wspomnienia związane z hałdą, wracamy na nasz główny leśny trakt. Ruszamy. Po chwili w prawo odchodzi tzw. pierwsza aleja, czyli droga leśna prowadząca w rejon stawu Zatopione zwanego też Zagórską Wenecją – od budynków mieszkalnych, które w latach 80. na skutek szkód górniczych zaczęły zapadać się wraz z otaczającym je terenem. Z czasem zapadlisko coraz bardziej wypełniało się wodą, która była odpompowywana. W końcu dano za wygraną i wysiedlono stąd mieszkańców, pozostawiając domostwa na pastwę żywiołu.

Kontynuujemy wędrówkę na wprost. W tej części lasu znajduje się sporo śladów dawnego górnictwa. Są to zarówno zapadliska po biedaszybach powstałych głównie podczas kryzysu gospodarczego lat 30., jak i relikty legalnego płytkiego kopalnictwa węgla kamiennego z okresu międzywojennego oraz czasów powojennych. Na obszarze tym w oczy rzucają się również betonowe „grzybki”, czyli tzw. kochbunkry* – jednoosobowe schrony bojowe, które wraz z umocnieniami ziemnymi wchodziły w skład niemieckiej linii obronnej B -2. Zostały one zbudowane rękami jeńców wojennych oraz okolicznych mieszkańców na rozkaz niemieckiego okupanta. Działo się to latem i jesienią 1944 roku.

Idąc dalej, docieramy do skrzyżowania z drugą aleją. Polecam przespacerowanie się tą dróżką, szczególnie odcinkiem biegnącym w prawo. Znajdziemy przy niej pełne uroku miejsca oraz paśnik. Jeśli skręcimy w lewo, to dojdziemy do „lisiego jaru” oraz hałdy, o której wspominałem już wcześniej.

Idąc wciąż w tym samym kierunku, delektujemy się pięknem otaczającej nas krainy roślin i zwierząt**. Docieramy do skrzyżowania z trzecią aleją, za którym przy drogowskazie z napisem „Kłoda Bartna” za chwilę zakończymy drugą część naszego spaceru. Zanim to jednak nastąpi, polecam udanie się w lewo. Przy ścieżce biegnącej w stronę hałdy znajdziecie Państwo jedną z osobliwości Lasu Zagórskiego – piękny pięciorny (pięciopienny) grab. W dalszą wędrówkę wyruszymy na łamach któregoś z następnych numerów Kuriera. Serdecznie zapraszam.



Tekst i zdjęcia: Artur Ptasiński
Centrum Informacji Miejskiej, tel. 32 265 60 04
*Nazwa ta pochodzi od nazwiska Erica Kocha, gaulaitera, nadprezydenta Prus Wschodnich, a zarazem zbrodniarza wojennego uznawanego za pomysłodawcę i zwolennika tego typu fortyfikacji. Więcej informacji na temat linii B2 można znaleźć w artykule pt. „Kochbunkry, swastyki i serce w betonie” dostępnym TUTAJ
** Podczas wędrówki po Lesie Zagórskim spotkać możemy: jelenie, sarny, dziki (pod warunkiem, że nie są akurat w mieście), lisy, kuny, zające, zaskrońce, jaszczurki żyworodne, żaby trawne, rzekotki drzewne, kumaki nizinne. Występuje tutaj około 30 gatunków ptaków, pośród których znajdziemy m.in. błotniaki stawowe, jastrzębie, myszołowy, krogulce, łyski, kokoszki wodne, krzyżówki, dzięcioły, zimorodki.