Biała Przemsza bierze swój początek na Wyżynie Olkuskiej w okolicach Wolbromia. Zanim dotrze do granic Sosnowca, przepływa przez Golczowice, Klucze, Pustynię Błędowską, Okradzionów i Sławków. Po pokonaniu 63,9 km łączy się ze swą siostrzycą Czarną Przemszą. Do spotkania dochodzi w miejscu powszechnie znanym jako Trójkąt Trzech Cesarzy. Od tego punktu rzeki przyjmują nazwę Przemsza.
Zapraszam Państwa na wycieczkę szlakiem sosnowiecko-jaworznickiego pogranicza – wzdłuż Białej Przemszy ze Starych Maczek do Trójkąta Trzech Cesarzy. Wyprawę możemy odbyć na trzy różne sposoby: pieszo – prawym lub lewym brzegiem oraz kajakiem – np. korzystając z oferty sosnowieckiego MOSiR-u. Poniższy miniprzewodnik dotyczy wędrówki pieszej prawym (północnym) brzegiem rzeki.
Biała Przemsza wpływa do naszego miasta od strony wchodzącej w skład Sławkowa opuszczonej, przeuroczej wioski Piernikarka. Następnie meandrując, dociera do skarpy, na której przycupnęła osada Stare Maczki. Właśnie tutaj na pętli autobusowej rozpoczynamy naszą wycieczkę. Stare Maczki* to dawna osada leśna, która na kartach historii pojawia się w XVIII wieku. Jej nazwa pochodzi od rodu Macków. Nie wykluczone, że wioska pierwotnie zlokalizowana była naprzeciwległym (lewym) brzegu Białej Przemszy. Pewną ciekawostkę stanowi fakt, że w jednej ze starych drewnianych chałup na belce stropowej znajduje się wyrzeźbiony napis nawiązujący do pradawnych mieszkańców, a może i założycieli wioski: „Jezu i Marya Józefie święty chrońcie nas od złego. Fundatorowie Jan i Jadwiga Mackowie 1903 Boże błogosław temu domowi, dnia 8 lipca”. Warto pospacerować po tutejszych uliczkach, przy których znajdziemy więcej reliktów dawnej architektury, a podążając jedną z nich, dotrzemy do nadwątlonego zębem czasu mostka przerzuconego przez wartki nurt rzeki. Przekraczanie go zdecydowanie odradzam.
Udajemy się w drogę do Maczek. Idziemy intuicyjnie, wybierając ścieżki wzdłuż rzeki na zachód. Przez pewien czas pomocne mogą nam być żółte znaki transeuropejskiego szlaku kulturowego Via Regia – Droga św. Jakuba*. Jeżeli leśne dróżki doprowadzą nas do „mostu pokłonów”, to możemy być pewni, że znajdujemy się na właściwym kursie. Mijamy go i kontynuujemy wędrówkę wzdłuż wałów. W pewnym momencie Via Regia odbija w prawo (w kierunku szkoły), a my podążamy dalej na wprost. Trawersujemy wiaty turystyczne (przystań kajakowa), by po chwili dojść do najstarszego w Sosnowcu (1848 r.) mostu kolejowego. Tuż za nim znajduje się jaz oraz nieczynne ujęcie wody dla maczkowskich Wodociągów. W tym miejscu możemy zdecydować się na zwiedzanie Maczek lub kontynuować wędrówkę w dół rzeki. Jeśli wybierzemy pierwszą opcję, to proponuje udać się drogą, która przed mostem odchodzi w kierunku północnym. Dotrzemy nią do wszelkich wspaniałości niegdysiejszej przesławnej stacji kolejowej Granica*. Pośród nich znajdziemy m.in. budynek dworca, kościół pw. Apostołów Piotra i Pawła, dawną parowozownię, ruinę wieży wodnej, dawny Hotel nr 7, obelisk ku czci powstańców styczniowych, pomnik Tadeusza Kościuszki, dawną zabudowę mieszkalną pamiętającą czasy świetności tej niezwykle ważnej stacji Drogi Żelaznej Warszawsko -Wiedeńskiej.
Jeżeli zdecydujemy się odłożyć zwiedzanie Maczek na inną okazję, to powinniśmy przejść pod mostem i skierować się na zachód. Po przecięciu ulicy Krakowskiej, mijając budynek POK Maczki, dotrzemy do okazałej bramy. Wchodzimy w nią i podążamy ulicą Wodociągi. Mijamy zabudowania osiedla Stacji Pomp Państwowych Zakładów Wodociągowych na Górnym Śląsku. Zarówno brama, zabudowania mieszkalne, jak i budynek administracyjny, zostały wzniesione w stylu modernistycznym. Pomiędzy nimi znajdziemy także obiekt odmienny pod względem architektonicznym – najprawdopodobniej jest to dawna strażnica rosyjskich pograniczników. Zakład wodociągowy w Maczkach był jedną z najważniejszych inwestycji rządowych w Zagłębiu Dąbrowskim – powstał w ekspresowym tempie, w latach 1929-1931. Sprawa budowy maczkowskich Wodociągów jest zagadnieniem tyleż interesującym, co rozległym. Zapraszam do zapoznania się z treścią artykułów na ten temat*.
Wędrujemy drogą na wprost, wchodzimy do lasu. Możemy cieszyć oczy jego naturalnym wyglądem – znajduje się on na terenie Wodociągów i nie prowadzi się tutaj gospodarki leśnej.
Cały czas trzymając się drogi, docieramy do bramy. Podziwiamy mur okalający cały rozległy teren Wodociągów.
Wychodzimy na otwartą przestrzeń. Po prawej stronie wznosi się wysoki nasyp kolejowy, a po lewej, w oddali wije się Biała Przemsza – tuż za nią znajduje się prastara osada Długoszyn.
Warto pobuszować po tych nadbrzeżnych łąkach, pomiędzy którymi znajdziemy uroczą piaszczystą plażę.
Wędrujemy wzdłuż nasypu i rzeki. Docieramy do dużego mostu. Został on zbudowany na linii kolei piaskowej. Początkowo planowano, że będzie to linia dwutorowa – nadal widoczne są dodatkowe filary i przyczółki. Osoby pozbawione lęku przestrzeni mogą pokusić się w tym miejscu o wejście na most za pośrednictwem stromych schodków prowadzących w górę nasypu. Z mostu roztacza się widok, dzięki któremu możemy spojrzeć z nieco innej perspektywy na Białą Przemszę, linię dawnej Kolei Krakowsko -Górnośląskiej, długoszyńską Skałkę oraz spory fragment Sosnowca – aż po Zagórze. Należy przy tym zachować szczególną ostrożność i nie wchodzić na tory.
Przechodzimy pod mostem i wraz z drogą skręcamy w lewo. Ciekawostką tego miejsca są gniazdujące w okolicy kruki. Podziwiając je w okresie lęgowym, pamiętajmy, że potrafią skutecznie bronić swego terytorium.
Idziemy dalej. Po prawej stronie mamy wyrobisko kopalni piasku Maczki – Bór. Obecnie jest ono zasypywane różnego rodzaju odpadami. Jakże pięknie mogłoby wyglądać to miejsce, gdyby zamiast składowiska powstało tutaj ogromne jezioro? Na to pytanie możemy odpowiedzieć już tylko przy pomocy własnej wyobraźni.
Wędrujemy przez las wciąż tą samą drogą. Miejscami zbliża się ku niej meandrująca w pobliżu rzeka. Pomiędzy nami a nią rozciągają się dzikie tereny. Matka natura tutaj gospodarzy. Jeżeli natkniemy się na jakieś ślady cywilizacji, to będą to relikty dawnej przepompowni kopalni Kazimierz -Juliusz oraz przeciwpowodziowe obwałowania.
Gdzieś tam pomiędzy starymi drzewami i nieprzebytymi chaszczami znajdują się również nikłe pozostałości miejsca, które onegdaj było najprawdziwszym „oknem na świat”. Otóż w okresie międzywojennym powstała tutaj przystań Ligi Morskiej i Kolonialnej. Możemy dotrzeć do niej na dwa sposoby. Wchodzimy w las i niczym odkrywcy nieznanych krain przetrząsamy teren w poszukiwaniu zarysów dawnego basenu „portowego” położonego tuż nad brzegiem rzeki. Aby skorzystać z drugiej opcji, należy podążać za „naszą” drogą. Przy transformatorze skręcamy w lewo. Idąc wzdłuż linii energetycznej wchodzimy na wał przeciwpowodziowy. Będąc na nim, skręcamy w lewo i na przełaj kierujemy się w stronę ponętnie szumiącej rzeki. Idąc w górę jej koryta, dość szybko natkniemy się na nieckę basenu, do której prowadzi krótki zamulony kanał.
W tym miejscu robimy przerwę w naszym wędrowaniu. W dalszą drogę wyruszymy niebawem.
Tekst i zdjęcia: Artur Ptasiński
Centrum Informacji Miejskiej, tel. 32 265 60 04
*Artykuł na ten temat znajdziecie Państwo na stronie: www.kuriermiejski.com.pl w zakładce Spacerownik.