Kościół, społeczeństwo i świat cały czas się zmieniają. A zatem Reformacja ciągle trwa.
Rozmowa z sosnowiczaninem PAWŁEM NALEPĄ, koordynatorem ds. promocji Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Sosnowcu, członkiem Synodu Diecezji Katowickiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.
„Marcin Luter głoszący kazanie” – obraz Łukasza Cranacha Starszego z ołtarza kościoła miejskiego w Wittenberdze.
Reformacja spowodowała, że jednym z dwóch najważniejszych momentów nabożeństwa stało się kazanie. Dobry duchowny musi być zatem dobrym kaznodzieją. Nauka reformacyjna stawia naukę o krzyżu w centralnym miejscu swej teologii, co zaakcentowano w wymowie tego obrazu.
W październiku kulminacja obchodów500-lecia Reformacji. Ale co w ogóle świętujecie? Proszę przybliżyć czytelnikom termin „Reformacja”.
Świętujemy Reformację – czyli zjawisko odnowy Kościoła chrześcijańskiego, a co za tym idzie, także odnowy społeczeństw chrześcijańskich i mówiąc trochę z patosem, ale prawdziwie –odnowy Europy i świata. Data rozpoczęcia tej odnowy – została przyjęta, nieco umownie, jako 31 października 1517 r., ale co ważniejsze – wiemy, że Kościół, społeczeństwo i świat cały czas się zmieniają, czyli reformuje. A zatem Reformacja ciągle trwa.
Reformacja kojarzy się z reformami. Jedną z nich było odrzucenie władzy papieża.
Odrzucenie władzy papieża to tylko jedna z mniej ważnych reform. I tak naprawdę chodziło o odrzucenie władzy papieża nad Kościołem jako całością oraz władcami – książętami, królami, cesarzami. Papieże rzymscy uważali, że mają taką władzę jako daną od Boga. Reformacja wskazała, że władza papieży jest władzą pochodzącą od ludzi, a papież może być zwierzchnikiem całego Kościoła, ale być nim nie musi. Nie jest ważne, kto rządzi w Kościele, byle rządzono tam mądrze. Reformacja na nowo wprowadziła koncepcję rozdziału państwa od kościoła – duchowni, w tym biskupi, nie ingerują we władze państwowe, a władze państwowe nie ingerują w nauczanie i poczynania władz kościelnych czy w sumienia chrześcijan.
No właśnie – Reformacja doprowadziła do rozbicia jedności Kościoła i do wojen religijnych. Czy jest zatem co świętować?
To nadinterpretacje. Kościół nigdy nie był jednością w sensie instytucjonalnym. Były bowiem różne ośrodki (prawosławie, Bliski Wschód, Indie), które rozwijały się bez władzy papieży. Nie jest ważna jedność w sensie instytucjonalnym, ale w sensie duchowym. I tę jedność ewangelicy budowali, bo przypomnieli Europie, o co w chrześcijaństwie chodzi. A wojny religijne? To wina polityków i polityki prowadzonej przez możnych, którzy nie mogli się pogodzić z istnieniem innych form chrześcijaństwa, wiary, pobożności i je zwalczali. Ewangelicy w skutek tego też sięgali za broń. Mówiąc o tym, że Reformacja spowodowała wojny religijne, trzeba by też głosić, że Polska w 1939 r. wywołała wojnę światową, bo przecież mogła nie walczyć z III Rzeszą.
Przykłady zmian, które Reformacja przyniosła w Kościele są znane – obowiązkowe studia dla księży, nabożeństwa w językach narodowych, itd. Mówił Pan jednak także o roli Reformacji w zmienianiu Europy.
Reformacja oparta jest na pięciu zasadach – zaczynających się od słów „tylko”: tylko Chrystus, tylko wiara, tylko łaska, tylko Pismo, tylko Słowo. Zwłaszcza z zasad tylko Pismo tylko Słowo wynika, że chrześcijanie całą swoją wiarę, wiedzę o Bogu mają czerpać ze Słowa Bożego, czyli Biblii. A jeżeli ktoś głosi naukę nie zgodną z Biblią, to ta nauka musi być odrzucona, choćby była starą tradycyjną nauką lub wydawała się słuszna. Zatem chrześcijanin bezwzględnie musi znać Biblię. A żeby znać Biblię, trzeba… na uczyć się czytać. W średniowieczu, jeśli nie było się profesorem, prawnikiem, pracownikiem kancelarii czy przeorem, umiejętność czytania nie przydawała się w życiu codziennym. Dlatego znaczna większość ludzi, zwłaszcza chłopstwa, nie umiała czytać i pisać. Co tam chłopi – nawet władcy (choćby cesarz Karol Wielki) nie potrafili! Książek i tak nie było, a jeśli były, to tak drogie, że można było za nie kupić dwie wsie i do tego były to książki pisane po łacinie, którą nie wielu rozumiało. Reformacja to zmieniła – wprowadzono tłumaczenia Biblii na języki narodowe i uczono wszystkie dzieci (w tym także dziewczynki!) w szkołach (utrzymywanych odtąd przez samorządy i państwo z podatków) – czytać i pisać. Szkoły te często były przymusowe – chodziły tam wszystkie dzieci, niezależnie od tego, czy chciały, czy nie. Najpierw był to przymus na poziomie miasta, potem w XVIII wieku wprowadzono przymus na poziomie państwa (np. Dania, Prusy). Z czym nam się to kojarzy? Chyba wszyscy czytelnicy „Kuriera Miejskiego” w dzieciństwie korzystali z wypracowanych w Reformacji rozwiązań, np. wypełniając obowiązek szkolny. Luter i inni reformatorzy uważali, że nie można być dobrym chrześcijaninem, jeśli się nie umie czytać i nie zna się Biblii. Znajomość Biblii się poprawiła, ale „efekt uboczny” był równie ważny – skoro tak wiele osób umiało czytać, można było wypuszczać na rynek książki – był popyt, była też i podaż. Pojawiły się książki nie tylko teologiczne. Powstały drukarnie i księgarnie. Biorąc do ręki jakąkolwiek książkę, miejmy świadomość, że ona też powstała dzięki Reformacji.
Czy wszystkie reformacyjne zmiany przyjęły się szybko?
Raczej tak, choć po drodze było wiele problemów, na przykład w kwestii piśmiennictwa. Przed Reformacją tak naprawdę nie istniały pisane języki narodowe, języki literackie.
Ludzie mówili po niemiecku, czesku, szwedzku, ale nie wiedzieli, jak to zapisać, jakich liter użyć, skoro łacina ma inne dźwięki niż niemiecki, czeski czy szwedzki. To właśnie reformatorzy byli ojcami języków literackich pisanych – czeski jest zasługą mistrza Jana Husa, niemiecki powstał na bazie tłumaczenia Nowego Testamentu przez Marcina Lutra, Mikael Agricola stworzył fiński, a Primož Trubar – słoweński. Jedne z pierwszych utworów po polsku, a zarazem promowanie pisania w tym języku (słynne: „Polacy nie gęsi, i swój język mają”) są zasługą Mikołaja Reja, który był… teologiem ewangelickim. Innym problemem był poziom nauczania – początkowo był on niespójny i niezadowalający – dlatego wprowadzono ewangelickie „wynalazki” – elementarze, katechizmy czy wizytacje nauczycieli, które dały początek nadzorowi kuratoriów nad szkołami. Zapewne nawet nie wiedząc, skąd one pochodzą, używamy tych zdobyczy XVI w. To ewangelik Jan Amos Komenský kilkadziesiąt lat później stworzył, jako osobną gałąź nauki – pedagogikę, która przydaje się także dzisiaj.
Jak będzie przebiegać świętowanie 500-lecia Reformacji w Sosnowcu?
W roku 2017 zaplanowaliśmy wiele atrakcji, wydarzeń, których celem jest przybliżenie Zagłębiakom wiedzy o Reformacji i o jej znaczeniu, a także wiedzy o naszej ewangelickiej społeczności, która niejako jest spadkobiercą idei Reformacji. Były to spotkania, dni otwarte, koncerty, wycieczki. Wiele wydarzeń miało już miejsce, ale wiele jeszcze przed nami – np. kolejne odsłony koncertów z cyklu Muzyka u Dietla, w tym ta najważniejsza, 17 października w Sali Widowiskowo -Koncertowej „Muza”, gdzie wystąpi wielka gwiazda – Beata Bednarz. Z kolei 21 października we współpracy z MDK „Kazimierz” organizujemy wycieczkę po Pogoni ewangelickimi śladami. Więcej można dowiedzieć się także z naszej strony internetowej: www.sosnowiec.luteranie.pl. Zapraszamy do świętowania – taki rok zdarza się raz na 500-lat!
Czyli świętujemy dwuwymiarowo – na polu duchowym i społeczno-kulturalnym.
Oczywiście. I na oby dwu polach powinniśmy świętować wszyscy razem. Rok temu (31 października 2016 r.) w szwedzkim Lund w międzynarodowej inauguracji Jubileuszu 500-lecia Reformacji uczestniczył wraz z luteranami także biskup Rzymu, papież Franciszek. Liczymy, że w jego ślady pójdzie wielu innych katolików, w tym tak że tych z Zagłębia. Ale okazja do świętowania jest także dla nie-chrześcijan i dla niewierzących – za każdym razem, gdy otwieramy książkę zapisaną po polsku, posyłamy dzieci do szkoły czy uświadamiamy sobie, że umiemy czytać – mamy prawdziwy powód, żeby świętować.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Krzysztof Polaczkiewicz